014. Małe odkrycie
Po tym jak powiedziałam Hisagiemu o czarnowłosej
Shinigami z tajemniczą książką, stała się ona jednym z częstszych
tematów, który poruszaliśmy w rozmowach. Zgadzaliśmy się w kwestii, że
czarnowłosych strażniczek śmierci było w Społeczności Dusz zdecydowanie za
dużo, co znacznie utrudniało nam szukanie tej jednej osoby. Nasze poszukiwania
w chwili obecnej polegały głównie na obserwacji. Bieganie od dywizji do
dywizji i przeszukiwanie każdego kąta baraków było bardzo głupim pomysłem,
niemożliwym do zrealizowania, więc pozostało nam dyskretne wypatrywanie.
Niestety nie mogliśmy zawęzić poszukiwań do konkretnej dywizji, co również
znacznie utrudniało nam pracę.
Równie bezowocne były moje próby przekonania Shuuheia do
tego, by Lucas został członkiem dziewiątej dywizji. Był to kolejny problem,
który zajmował moje myśli, kiedy nie wypatrywałam znajomej twarzy. Pomysł może
do najlepszych nie należał, aczkolwiek został przyjęty z wielkim
entuzjazmem przez Shuri, której dar perswazji zawiódł po raz pierwszy. Nawet
jej nie udało się w żaden sposób przekonać Hisagiego, że jeśli Weiss byłby
w naszym oddziale, byłaby to idealna okazja do przetestowania jego
prawdziwych intencji (które akurat dla mnie były oczywiste).
Chętnie sama wzięłabym sprawy w swoje ręce, ale moje
pole działania było znacznie bardziej ograniczone. Zaproponowałam
Shuuheiowi znalezienie alternatywnego
wyjścia z tej sytuacji, które umożliwiłoby normalne życie Lucasowi z utrzymaniem
jego prawdziwej tożsamości w sekrecie. Nie podszedł do tego zbyt
entuzjastycznie, ale obiecał, że przynajmniej spróbuje. Wiedziałam, że robił to
tylko dla świętego spokoju i nieprędko miałam usłyszeć jak w prosty
sposób Lucas może stać się częścią społeczeństwa, bez konieczności wyjawiania
wszystkim, kim on był.
Gdybym tylko mogła znaleźć sposób na zdobycie dokumentów
ukończenia Akademii Shinigami, to wszystko byłoby znacznie prostsze. Niestety,
by uzyskać takie dokumenty Lucas musiałby wstąpić do Akademii, a na to nie
mógł sobie pozwolić. Istniała jeszcze jedna możliwość – sfałszowanie
zaświadczeń o tym, że Weiss kształcił się tam, gdzie wszyscy Shinigami. Było to
bardzo ryzykowne i nie gwarantowało pełnego powodzenia. Ponadto nie znałam
nikogo, kto mógłby podrobić dokumenty wystarczająco wiarygodnie.
-
Za
dużo myślenia – westchnęłam. – Stanowczo za dużo.
Spędzaliśmy przerwę obiadową w Stołówce, a ja
zakończyłam właśnie mój monolog, na doskonale znany Hisagiemu temat. Dobrze
wiedziałam, że miał już dosyć mnie i tego problemu, ale nie dawałam za
wygraną. Skoro już o wszystkim wiedział, to musiał pogodzić się z tym,
że był jedyną osobą, do której mogłam się zwrócić o pomoc.
-
Może
udałoby się jakoś obejść regulamin i tak po prostu wpisać go do
Rejestru...
-
Nie,
Makoto – przerwał mi znudzony ciągłym powtarzaniem tego samego. – Kapitan Ayami
prędzej, czy później będzie przeglądać dokumenty, dotyczące oficerów dziewiątej
dywizji, natrafi na niego i co? Zastanie kompletnie puste rubryki w jego
aktach. A poza tym, przyjmowanie Arrancara do któregokolwiek z oddziałów
jest szaleństwem.
Zacisnęłam dłonie w pięści i wbiłam
spojrzenie w blat stołu. Nikt nie potrafił tak brutalnie przywracać mnie do
rzeczywistości, jak Hisagi. Denerwował mnie tym niesamowicie, ale mimo to,
byłam mu za to wdzięczna. Robienie sobie nadziei, by się później gorzko
rozczarować było jeszcze gorsze.
-
Przecież
to i tak się w końcu wyda, a wtedy... Wtedy...
-
Wszyscy
będziemy mieć kłopoty – dokończył. – Wiem o tym, właśnie dlatego
powiedzenie prawdy jest najlepszym wyjściem z tej sytuacji.
-
I
co? Zostanie po tym skazany na śmierć?! – zapytałam z ironią, po czym
dodałam. – I tak byśmy mieli kłopoty, a przynajmniej ja bym je miała,
gdybyśmy się przyznali.
-
Kto
wie. – Wzruszył ramionami.
Wyraz jego twarzy dobitnie utwierdzał
mnie w przekonaniu, że miał ochotę powiedzieć: „Spróbujmy”.
Zabrałam się za jedzenie mojego zimnego już obiadu, kiedy
niespodziewanie mój wzrok przykuła sylwetka czarnowłosej dziewczyny, siedzącej
samotnie przy najbardziej oddalonym stoliku. Skupiona na posiłku od czasu do
czasu zaglądała do rozłożonej przed sobą książki. W pewnym momencie podniosła
spojrzenie z nad lektury. Wykorzystałam tą krótką szansę na to, żeby się
jej lepiej przyjrzeć. Dziwny dreszcz przebiegł mi po plecach.
-
Shuuhei!
– syknęłam, szturchając go w bok. – To ona!
Wskazałam
mu dyskretnie czarnowłosą, która wróciła do poprzedniego zajęcia.
-
Skąd
ta pewność? – zapytał.
-
Po
prostu to wiem i już.
Rzuciłam
mu krótkie spojrzenie, które wystarczyło, by dostrzec jego sceptyczny wyraz
twarzy.
Przez
chwilę nie odzywaliśmy się, wpatrując się nachalnie w dziewczynę.
Ucieszyłam się, że w końcu ją znalazłam. Tylko co teraz?
-
Przydałoby
się tam do niej podejść i zapytać o tę książkę – zauważył Hisagi.
-
Mhm,
przydałoby się.
Znowu
zapanowało między nami milczenie. Ani ja, ani on nie kwapiliśmy się, żeby
zrobić to, o czym wspomnieliśmy. Nie chodziło tu już tylko o to, że
nie bardzo wiedziałam od czego miałabym zacząć rozmowę z nią. Ona po
prostu miała w sobie coś, co sprawiało, że nie chciało się do niej
podchodzić. Już po pierwszym „spotkaniu” mogłam dojść do wniosku, że nie
życzyła sobie żadnych głupich pytań od kogokolwiek.
-
Można
się dosiąść? – Usłyszałam znajomy głos, który sprowadził mnie na ziemię.
Okazało
się, że to głos porucznika szóstej dywizji, Abaraia Renjiego. Towarzyszyła mu
jego dobra przyjaciółka, a zarazem przyrodnia siostra kapitana Kuchiki,
Rukia. Nie znałam jej zbyt dobrze, mimo że niecały rok temu było o niej
głośno w całej Społeczności Dusz. Do tamtej pory nie wyróżniała się
poprzez wybitne osiągnięcia, czy niecodzienną otwartość na kontakty z innymi.
Zawsze była tylko „siostrą kapitana Kuchiki”.
Shuuhei
skinął głową na zadane przez Abaraia pytanie i po chwili zajęli miejsca
naprzeciwko nas.
-
Ciężki
dzień się dziś szykuje – westchnął Renji. – Kapitan zasypał mnie papierami.
-
U
mnie wcale nie jest lepiej – mruknął Shuuhei.
Porucznicy pogrążyli się w rozmowie, a właściwie
w narzekaniu na temat papierkowej roboty. Posłałam Kuchiki znaczące
spojrzenie, na co ona wzruszyła ramionami ze zrezygnowanym wyrazem twarzy,
dając mi do zrozumienia, że jej odczucia są dokładnie takie same jak moje.
Słuchając ich, sama miałam ochotę ponarzekać, jednak nie na pracę, a na nich
samych. Nie dało się przez nich w spokoju myśleć.
-
Mam
do was pytanie – zwróciłam się do Renjiego i Rukii, tym samym przerywając,
jakże ciekawą spekulację vice kapitanów, na temat kto ma dziś gorzej. – Znacie
może tę dziewczynę?
Wskazałam dyskretnie czarnowłosą
Shinigami. Renji popatrzył w jej stronę, jednak po chwili zastanowienia
zaprzeczył. Rukia natomiast rzuciła Shinigami jedynie krótkie spojrzenie.
-
Znam
ją – oznajmiła Kuchiki.
-
Naprawdę?
– zdziwiłam się, czując powracającą ekscytację. Dziewczyna skinęła głową.
-
Nazywa
się Morimi Shion. Była jedenastym oficerem w trzynastej dywizji. Dołączyła
tam krótko po mnie ale kilka tygodni później awansowali ją na oficera dwunastej.
O ile się nie mylę jest na ósmej pozycji – wyjaśniła.
-
Widziałem
ją tu już kilka razy, ale nie miałem pojęcia, co to za jedna – przyznał Renji,
wzruszając ramionami. – Nie wiedziałem, że ją znasz – zwrócił się do Rukii.
-
Wiem
tylko jak się nazywa i, w której jest dywizji. Nic poza tym. Mimo że na
początku byłyśmy w tym samym oddziale, to nigdy jakoś nie miałam okazji z nią
porozmawiać. Właściwie, to nie miałam ochoty. Jest jakaś... dziwna.
To, że Kuchiki znała właścicielkę księgi
bardzo mnie zdziwiło i cieszyło zarazem. Nie obyło się niestety bez
zbędnych pytań, typu: „dlaczego pytasz?”. Musiałam wybrnąć z tego kłamiąc
im w twarz. Na chwilę obecną wystarczyło, że tylko ja Shuuhei i Lucas
wiedzieliśmy do czego Morimi Shion była nam potrzebna. Popatrzyłam na stolik w
kącie, przy którym siedziała. Kuchiki miała rację, ta Shinigami była wyjątkowo dziwna,
wystarczyło jedno spojrzenie brązowych oczu, by cofnąć się od niej na kilka
metrów.
Doszłam do wniosku, że odczekam jeszcze
jakiś czas. Mała zachowywała się normalnie i nic nie wskazywało na to, że
miałoby się to wkrótce zmienić. Przynajmniej tak mi się wydawało.
*
Hisagiemu nie podobało się to, co robiła
Makoto. Znał ją od dawna i zdążył już się przyzwyczaić do tego, jak bardzo
była lekkomyślna i naiwna. Zawsze przymykał oko na jej wybryki, a kiedy pakowała
się w kłopoty pomagał jej z nich wybrnąć. Niestety jego cierpliwość miała swoje
granice. Nie mógł słuchać tego, jak ona za wszelką cenę pragnęła, by ten
Arrancar stał się oficerem dziewiątej dywizji. Było to niesamowicie głupie i szalenie
ryzykowne. Szczególnie, że miało pozostać w tajemnicy przed dowództwem
Oddziałów Obronnych. Jego zdaniem przynajmniej jedna osoba w dziewiątej
dywizji powinna mieć świadomość, kim był tajemniczy, nowy rekrut.
Złożył najnowszy raport na biurku kapitan
Ayami. Kobieta uśmiechnęła się do niego serdecznie, a on w krótkiej
chwili poczuł się naprawdę paskudnie. Ona naprawdę powinna wiedzieć, kogo
ukrywała jej podwładna. Jednocześnie obawiał się, że Makoto znienawidzi go,
jeśli wszystko pójdzie nie tak, jak się spodziewał. W końcu obiecał jej,
że będzie milczał w tej sprawie. Wszystko byłoby o wiele prostsze,
gdyby potrafił przewidzieć reakcję pani kapitan. Niestety Ayami zbyt krótko
dowodziła tą dywizją, by mógł nauczyć się z łatwością odgadywać jej
zachowanie.
-
Hisagi-kun,
kto w dywizji zazwyczaj zajmował się dokumentacją nowych rekrutów? –
zapytała niespodziewanie kapitan.
-
Dotychczas
wszystkie sprawy dotyczące nowych załatwiała Makoto – Zmarszczył brwi. Chyba nie zrobiła niczego głupiego?,
pomyślał. – Czy coś nie tak z tymi
dokumentami?
Nie mógł się powstrzymać przed zadaniem
tego pytania. Co prawda widział się z Makoto kilka godzin temu, ale nie
miał pewności, że przez ten czas nie znalazła sposobu, na podrzucenie
dokumentów Arrancara do tych, które znajdowały się w aktach.
-
Nie,
wszystko jest w porządku. Po prostu niedawno dotarło tu kilka zgłoszeń od
potencjalnych członków dywizji, wraz z zaświadczeniami z akademii,
więc pomyślałam, że ta sama osoba, która dotychczas prowadziła tę dokumentację,
mogłaby się tym zająć również tym razem.
To rozwiało jego wszelkie obawy, co do
tajemniczego pojawienia się Arrancara w dywizji. Zostały one zastąpione
nowymi. Do czego byłaby zdolna ta nieobliczalna Shinigami, dysponując aktami
rekrutów?
-
Przekażesz
jej te dokumenty, Hisagi-kun? – zapytała Ayami.
-
Oczywiście,
pani kapitan.
Zanim Kawasumi odważy się po raz kolejny
zrobić coś szalonego, on weźmie sprawy w swoje ręce. Najwyżej później tego
pożałuje.
***
Jutro wstawię kolejne dwa rozdziały. Po tak długiej przerwie muszę w końcu coś tutaj ruszyć.
***
Jutro wstawię kolejne dwa rozdziały. Po tak długiej przerwie muszę w końcu coś tutaj ruszyć.
Jej, bardzo się cieszę, że odnaleźli tą dziwną personą. Żywię nadzieję, że zdradzi im, co nieco o tajemniczej kobiecie z informacji. Przechodzą mnie ciarki po plecach, gdy pomyślę, że Shuri mogłaby być jaką przebudzoną legendą albo potomkiem jakimś tam bogini. ^^
OdpowiedzUsuńCiekawe co Shuuhei wymyśli. Idę czytać rozdział następny ;)