018. Piekielny Kwiat
Stołówka, jak zawsze o tej porze
dnia, była zatłoczona. Porucznicy i oficerowie, niemający dość czasu na
gotowanie w zaciszu własnych mieszkań, właśnie tu zasiadali przy dwu
i czteroosobowych stolikach, by móc zjeść pożywny posiłek. Nie ma co
ukrywać, że z moimi marnymi umiejętnościami kulinarnymi byłam tutaj stałym
bywalcem, a biorąc pod uwagę to, że Lucas nie miał przy sobie złamanego
grosza, ani produktów, by ten obiad przyrządzić samemu, zaciągnęłam go tu
niemalże siłą.
Gdyby
nie fakt, że byłam tak potwornie głodna, to wyszłabym stąd tak szybko jak tu
weszłam, bowiem głównym tematem rozmów był kapitan Hitsugaya i wczorajsze
zajście, które miało miejsce w dziesiątej dywizji. Prawdę powiedziawszy,
znając prawdziwą wersję, nie miałam ochoty wysłuchiwać wymyślnych teorii
i przypuszczeń dotyczących tajemniczego napastnika. Nie wiedziałam, czy
można to nazwać szczęściem, ale poza dowództwem poszczególnych oddziałów, nikt
nie dowiedział się, kto zaatakował Toshirou.
Uniknięcie
śmierci głodowej nie było jedynym powodem mojej wizyty w Stołówce. Miałam nadzieję na spotkanie
tutaj tajemniczej Morimi Shion, właścicielki książki, w której widziałam
rycinę, przedstawiającą czerwonooką kobietę, która mogła mieć pewien związek z Shuri.
Niestety, nie było jej tu i choćbym zajrzała w każdy, najciemniejszy
kąt Stołówki, to i tak bym jej nie znalazła. Mimo to, nie zamierzałam
tracić nadziei. Za każdym razem, gdy kolejni Shinigami przekraczali próg
stołówki, podrywałam się w miejscu, by zobaczyć, kim jest przybysz.
Hisagi, w towarzystwie vice kapitana
trzeciej dywizji, Kiry Izuru, wszedł do Stołówki,
rozglądając się za wolnym miejscem. Rzuciłam mu ponure spojrzenie, wspominając
to, co stało się wczoraj. Nie miałam zamiaru być tą, która przeprasza. Nie
miałam za co przepraszać. To on okazał się być niegodnym zaufania dupkiem, co niestety
nie oznaczało, że było mi lekko z tą świadomością. Westchnęłam, grzebiąc
pałeczkami w misce ryżu. Najgorsze w tym wszystkim było to, że
właśnie teraz najbardziej go potrzebowałam. Jednak nie potrafiłam przywitać się
z nim jak zawsze i udawać, że nic się nie stało. Bo co jeśli Ayami
zdecydowałaby się donieść generałowi o całej sprawie?
-
Nadal
się na niego wściekasz? – odezwał się Lucas, wyrywając mnie z zamyślenia.
Wzruszyłam
ramionami.
-
To
nie tak, że się wściekam, po prostu... – urwałam. No właśnie. Skoro nie byłam
wściekła, to co?
-
Nie
mam zamiaru go bronić, chociaż według mnie powinnaś mu odpuścić – stwierdził. –
Jakby nie patrzeć mamy po naszej stronie kapitana.
Mimowolnie
uśmiechnęłam się. Może i nie chciał go bronić, ale dla mnie brzmiało to,
jakby próbował mnie w pewnym sensie udobruchać.
-
Dlaczego
mi się wydaje, że jednak go bronisz?
Tym razem to on
wzruszył ramionami. Nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że przez chwilę widziałam
uśmiech na jego twarzy.
-
Być
może dlatego, że jest moim nowym sąsiadem i muszę nauczyć się go znosić. –
Westchnął teatralnie. – Niestety obawiam się, że to niemożliwe.
Dokładnie
od wczoraj nie mieszkałam już z Lucasem. Odkąd oficjalnie należał do dziewiątej
dywizji, wspólne mieszkanie z nim wyglądałoby co najmniej dziwnie w oczach
innych dywizjonistów. Nikt nie powinien nabrać podejrzeń, jeśli Weiss będzie
mieszkał gdzie indziej. Kapitan postanowiła udostępnić mu puste mieszkanie niedaleko
mieszkania Shuuheia, żeby vice kapitan mógł mieć go na oku. Chyba nie trzeba
dodawać, że nie ufali do końca Lucasowi.
Shinigami
zaczęli powoli opuszczać stołówkę. Koniec przerwy obiadowej był już blisko, a ja
straciłam wszelką nadzieję, że jeszcze dziś spotkam Morimi.
-
Nie
ma sensu tu już dłużej siedzieć – oświadczyłam, odkładając pałeczki na podstawkę.
-
Masz
rację – stwierdził Weiss, podnosząc się z miejsca. – I tak już tu
pewnie nie przyjdzie.
Jeszcze zanim
wyszliśmy ze Stołówki zauważyłam, że Hisagi patrzył w moją stronę. Udałam,
że tego nie widziałam i opuściłam knajpkę za Lucasem.
Dziś czekał mnie
trening z nowymi członkami dywizji. Na moje nieszczęście od momentu, kiedy
stałam się trzecim oficerem w dziewiątym oddziale, brudna robota spadła na
mnie i zostałam niańką rekrutów. Była to dość niewdzięczna posada, bo
w większości były to żółtodzioby, którym wydawało się, że skoro skończyli
Akademię Sztuk Duchowych z wyróżnieniem, to wiedzieli wszystko o byciu
Shinigami i zwierzchnik nie miał prawa pomyśleć, że tak nie było. Niewielu
pojmowało, że czekała ich jeszcze cięższa praca, niż w akademii.
Tym razem jednak
byłam ciekawa jak potoczy się trening, z Lucasem obecnym na nim. Nie
oczekiwałam z jego strony żadnych popisów, zastanawiałam się tylko jak
odnajdzie się pośród Shinigami, którzy nigdy nie brali udziału w prawdziwej
walce.
Dotarliśmy do terenów
dziewiątej dywizji. Tuż przy bramie dostrzegłam sylwetkę niewysokiej dziewczyny
o czarnych włosach sięgających ud. Jej strój Shinigami był na nią zbyt
duży, przez co zwisał z niej jak z wieszaka. Poczułam dziwny ucisk
w żołądku. Przecież to była ona! Podeszłam bliżej, wtedy uniosła nieco
głowę i wbiła wzrok czekoladowych tęczówek we mnie.
-
Trzeci
oficer Kawasumi?
Skinęłam głową w odpowiedzi.
Zauważyłam, że miała przy sobie książkę.
-
Vice
kapitan Hisagi twierdził, że chcesz się ze mną widzieć.
Nie mogłam się
powstrzymać przed uniesieniem brwi. Nie wiedziałam, co było bardziej
nieprawdopodobne: przypuszczenie, że Hisagi czytał mi w myślach, czy fakt, że z niewiadomych
przyczyn odszukał Morimi. Skąd mógł wiedzieć, że chciała z nią
porozmawiać? Lucas na pewno niczego mu nie powiedział, bo sam dowiedział się
o moich planach dopiero dziś rano.
-
Ach...
Tak, to... To prawda.
Starałam się
udawać, że wiedziałam o tym i spodziewałam się ją tu zastać, jednak,
sądząc po jej minie, nie uwierzyła. Poprosiłam ją, żeby poszła za mną, po czym,
razem z Lucasem, poprowadziliśmy ją w stronę kwater mieszkalnych.
Podczas tej niedługiej drogi, nikt się nie odzywał. Z niewiadomych
przyczyn zapał do rozmowy z nią nieco mi przeszedł. Ta Shinigami zdawała
się emanować niechęcią do wszystkich i wszystkiego. Mimo to starałam się
nie stchórzyć. Nie mogłam sobie na to pozwolić, jeśli miała mi w jakikolwiek
sposób pomóc w rozwiązaniu zagadki Shuri. Było to dla mnie zbyt ważne.
-
Możesz
mi wyjaśnić, dlaczego chciałaś się ze mną widzieć? – zapytała, kiedy w końcu
zasiedliśmy przy stoliku w moim mieszkaniu.
Mimo że pytanie
było skierowane do mnie, miałam dziwne wrażenie, że skupiała większą uwagę na
Lucasie. Nieprzyjemny dreszcz przebiegł mi po plecach. Co, jeśli ona wiedziała,
kim był Weiss? Odpędziłam od siebie szybko tą myśl, próbując się przekonać, że
to niemożliwe.
-
Jest
pewna rzecz w twojej książce, która zwróciła moją uwagę – wyjaśniłam. –
Wydaje mi się, że może to mieć coś wspólnego z bliską mi osoba.
-
Och,
naprawdę?
Jej głos zdawał
się być przepełniony ironią i niedowierzaniem. Wydało mi się nie tyle
bezczelne, co dziwne. Jakie informacje zawierała w sobie ta książka?
Położyła tomiszcze na stole i podwinęła
o wiele za długie rękawy, żeby ją otworzyć. Na jej przedramionach widniało
mnóstwo cienkich blizn, jakby skóra była wielokrotnie cięta nożem lub innym
ostrym narzędziem. Zaczęła powoli przerzucać podniszczone strony.
-
Szczerze
wątpię w to, że ktokolwiek z mieszkańców Społeczności Dusz może mieć
cokolwiek wspólnego ze stworami, o których jest tutaj mowa– stwierdziła
sceptycznie, a jej usta wygięły się w szyderczym uśmiechu.
Choć na początku
nie rozumiałam, o co mogło jej chodzić, to wraz z kolejnymi
przewracanymi przez nią stronami zaczynałam pojmować. W książce opisywane były
przerażające stworzenia, niemające nic wspólnego ze zwykłymi Hollow, które przy
tych kreaturach wydawały się być milutkimi zwierzątkami domowymi. Niektóre
przypominały smoki, węże lub przerośnięte jaszczurki. Inne wydawałoby się, że były
zwykłymi zwierzętami, jedyną rzeczą różniącą je od nich była liczba głów lub
kończyn. Jeszcze inne w ogóle nie przypominały zwierząt, czy stworów znanych z książek
fantastycznych, tylko jakieś zniekształcone maszkary. Zaczęłam mieć
wątpliwości, czy wzięła właściwą książkę, dopóki nie ujrzałam tego, na co
czekałam. Rozpoznałam parę wściekle czerwonych oczu, których właścicielką była
nieziemsko piękna, białowłosa kobieta.
-
Stój!
– powstrzymałam ją przed przewróceniem strony. Złapałam Lucasa za rękaw munduru
i wskazałam energicznie na rycinę. – Te oczy! Identycznie wyglądały oczy
Shuri tamtego dnia.
Nieprzyjemny
uśmiech spełzł z twarzy Morimi. Teraz przyglądała mi się z taką miną,
jakbym właśnie oznajmiła jej, że generał Yamamoto to kobieta. Natomiast ja
wciąż nie rozumiałam, co mogło być dziwnego w tym, że Shuri mogła mieć coś
wspólnego z tą kobietą. W przeciwieństwie do tamtych monstrów,
białowłosa wyglądała całkiem normalnie. Nie miała żadnych dodatkowych kończyn,
ogonów, rogów, czy innych dziwactw. Jedyną rzeczą, która mogła przerażać w tej
postaci, były oczy. Nie ze względu na kolor. Po prostu patrząc w nie
ciarki przechodziły po plecach, nawet, jeśli to była tylko rycina, to emanowała
z nich przeraźliwa żądza mordu.
-
Jesteś
tego pewna? – zapytała powoli, jakby zwracała się do osoby niezrównoważonej
umysłowo.
Podsunęła mi
księgę pod nos, recytując coś, co prawdopodobnie miało być fragmentem
dotyczącym czerwonookiej.
-
Piekielny
Kwiat, lubująca się w zabijaniu istota, wyglądem przypomina kobietę o białej
cerze i włosach, stąd też wzięło się drugie określenie jej osoby – Biała
Dama. Dysponuje niewyobrażalną siłą, jest zdolna do otwarcia każdego portalu.
Odradza się raz na pięćset lat. – Morimi zmrużyła oczy, spoglądając na mnie
wyzywająco. – Niby jakim cudem ktokolwiek miałby mieć z nią cokolwiek
wspólnego?
Zawahałam się
przez chwilę. Nie chciałam rozpowiadać o tym, co działo się z moją
siostrą, jednak w tej sytuacji nie miałam wyjścia i musiałam
opowiedzieć o tym, co takiego zrobiła Shuri.
-
Jak
pewnie wiesz, wczoraj ktoś zaatakował kapitana Hitsugayę. Nikt nie wie, kim był
napastnik oprócz dowództwa, mnie i Hidaki-kun. – Wskazałam na Lucasa. –
Poprosiłam, żeby to zostało tajemnicą, ponieważ to moja siostra go zaatakowała.
Zdawała się nad sobą w ogóle nie panować, a jej oczy wyglądały tak
samo, jak u tej kobiety.
Czarnowłosa
wyglądała na zaintrygowaną, więc postanowiłam kontynuować i wyjaśniłam
jej, co się wczoraj stało, streszczając przy okazji wydarzenie sprzed kilku
tygodni, kiedy to ja omal nie stałam się jej ofiarą.
-
Ale
numer.
Przestałam nadążać za jej reakcjami.
Teraz z kolei była wyraźnie zafascynowana. Jednak coś w wyrazie jej
twarzy mówiło mi, że nie tylko jej się to podobało, ale też przerażało.
Za jej pozwoleniem, przysunęłam książkę
bliżej siebie i zaczęłam czytać. Powoli zaczynałam rozumieć, co takiego
zszokowało na początku Morimi i dlaczego była przerażona faktem, że
Piekielny Kwiat mogła odrodzić się na nowo. Im więcej wiedziałam o czerwonookiej
tym bardziej wątpiłam w to, że miała cokolwiek wspólnego z Shuri.
Także to, że była opisywana w towarzystwie tych monstrów mnie nie dziwiło.
Ona sama była potworem!
Żywiła się ludzkimi duszami, zupełnie jak
Pusty. Od zwykłego Hollow, oprócz wyglądu, odróżniało ją to, że dysponowała
zdolnościami telekinetycznymi. Do pełnego przebudzenia potrzebowała krwi żywego
człowieka i dwunastu dusz. Nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia, jak
dopełnienie tego, o czym wcześniej wspomniała Morimi. Odradzała się co
pięćset lat... pod postacią dziecka.
-
Pożyczę
ci tę książkę, żebyś mogła dowiedzieć się więcej – odezwała się nagle Shion. –
Prawdę powiedziawszy, jeśli ta mała rzeczywiście ma coś wspólnego z Piekielnym
Kwiatem, to mogą zacząć się kłopoty. Niemniej jednak wydaje mi się, że jeśli
tak wcześnie wykryto jakieś symptomy jej obecności, to całkiem możliwe, że da
się ją jeszcze oswoić. Wybaczcie, ale obowiązki wzywają.
Nieprzyjemny
dreszcz przebiegł mi po plecach. Nie podobało mi się to. Moje najgorsze obawy
nie były tak drastyczne. Shinigami wstała z miejsca i bez słowa
wyszła.
Popatrzyłam na Lucasa, który zaczął
właśnie czytać na temat białowłosej i westchnęłam ciężko. Myślałam, że
poznanie prawdy w jakimś stopniu mi pomoże. Tymczasem czułam się jeszcze
gorzej niż wtedy, kiedy byłam nieświadoma istnienia kogoś takiego, jak
Piekielny Kwiat. Co jeśli rzeczywiście Shuri i ona to ta sama osoba? Czy
po przemianie będzie jeszcze pamiętać to, kim była kiedyś, czy może zamieni się
w bezduszną istotę żądną krwi?
-
Cholera!
– jęknęłam i przywaliłam głową w blat stołu. Zabolało.
Leń za mnie straszny! Yay! Ale mam dużo lekturki <3
OdpowiedzUsuńOMG! Teraz mam dopiero ciary na całym ciele? Jak ja do ubikacji teraz sama pójdę, co? Rozdział jeden z lepszych, z tego względu, że poczułam się tak jakby gdzieś tam koło nich stała i słuchała, co Makoto na temat Kwiatu czytała. Nabrałam też całkiem innych podejrzeń (zamiast "dyktatora" powinnam napisać książkę "Kilkanaście teorii na temat "Piekielnego Kwiatku", Invisible. :D) i gdyby nie ta panika naprawdę uwierzyłabym, że pani oficer ma coś wspólnego z tą całą legendą o Piekielnym Kwiecie, ba, nawet knuje za plecami, a może nawet cały jej 12 oddział?
UsuńJednego jestem na stuprocentowo pewna - Mokoto powinna się trzymać na baczności, bo chyba jej nowa znajoma jest fanatykiem dziwacznych zjawisk w przyrodzie i jeszcze spróbuje "dopomóż" Shuri. I Luke niech uważa, bo ona może coś wiedzieć, albo się domyślać...