001. Cisza przed burzą.

Ostrzegam, że pierwsze akapity rozdziału służą przede wszystkim określeniu czasu akcji, dlatego mogą być wyjątkowo nudne. Postaram się pospieszyć ze wstawianiem następnych czterech rozdziałów, żeby w końcu zacząć publikować te z właściwą akcją.


___________________________________________________

       Trzydzieści lat – dokładnie tyle minęło od mojego pierwszego spotkania z Hisagim Shuuheiem. Ten Shinigami, wówczas czwarty oficer dziewiątej dywizji, okazał się moją przepustką do lepszego życia. Chociaż nie był w stanie usunąć bólu po stracie najbliższych, to dał mi szansę, by chronić Shuri. Zawdzięczałam mu naprawdę wiele. Pomógł mi oswoić się z życiem codziennym w Seireitei, co nie było wcale takie proste, jak mogłoby się wydawać i, co najważniejsze, pomógł mi we wszystkich formalnościach, kiedy starałam się o przyjęcie do Akademii Sztuk Duchowych.
       Po ukończeniu nauki w akademii zostałam przydzielona do szóstej dywizji, w której kapitanem był Kuchiki Byakuya, głowa jednej z czterech najważniejszych rodzin w Soul Society. Potem awansowałam na szóstego oficera w dywizji ósmej i przez kilka lat służyłam pod dowództwem kapitana Kyouraku Shunsuia, prawdopodobnie najbardziej leniwego dowódcy w całych szeregach Gotei 13. W końcu, dzięki ciężkiej pracy, osiągnęłam swój cel i zostałam trzecim oficerem w dziewiątej dywizji, której kapitanem był Tousen Kaname.
       W ciągu ostatnich kilku miesięcy wiele się działo. Na ogół Seireitei było miejscem bardzo spokojnym. Niewiele rzeczy mogło ten spokój zmącić, jednak wystarczyło, że jedna członkini trzynastego oddziału zbyt długo przebywała w świecie żywych, by rozpętała się istna burza.
       Okazało się, że Kuchiki Rukia oddała swoje moce człowiekowi. Rzecz jasna było to przestępstwo, jednak nie tak poważne, by skazywać ją na śmierć. Wyrok ten spowodował ogromne poruszenie, jednak nie było nikogo, kto mógłby wyrazić swój sprzeciw. Ogólne zdziwienie wzbudziła obojętna reakcja mojego byłego dowódcy, a zarazem przyrodniego brata oskarżonej. Kapitan Kuchiki całkowicie podporządkował się woli Rady Czterdziestu Sześciu. Właśnie wtedy, kiedy nie było dla niej żadnej nadziei, do Seireitei wdarła się grupa intruzów z Kurosakim Ichigo na czele. Kurosaki zaintrygował wszystkich. Wychodził zwycięsko z każdego pojedynku. Nie przegrał nawet walki z kapitanem jedenastej dywizji Zarakim Kenpachim, który miał opinię najsilniejszego dowódcy Trzynastu oddziałów obronnych.
       Jak się później okazało wszystkie te wydarzenia były efektem większej intrygi. Intrygi, która była wielkim szokiem dla całego Gotei 13 i bolesnym ciosem dla trzech vice kapitanów. Kapitanowie Aizen, Ichimaru i Tousen okazali się być zdrajcami. Wszyscy trzej zbiegli do Hueco Mundo i tam stworzyli armię Pustych, których pozbawili masek. Armię Arrancarów.
       Tej zimy odbyła się bitwa ze zdrajcami i najsilniejszymi przedstawicielami Arrancarów – Espadą. Kapitanowie oraz porucznicy zostali wysłani, by bronić miasta Karakura, które było celem Aizena. Podczas nieobecności Hisagiego moim zadaniem było pilnowanie, by w naszej dywizji nic nie wymknęło się z pod kontroli. Przez cały czas trwania walk nie miałam stamtąd żadnych wieści. Dopiero, kiedy to wszystko się skończyło i wszyscy wrócili mogłam dowiedzieć się najważniejszych rzeczy.
       Gotei 13 było naprawdę blisko porażki. Gdyby tajemnicza grupa, zwana Vizardami nie pojawiła się nagle na polu bitwy, zapewne byłby to koniec dla wszystkich. Aizen został zmuszony, by opuścić pole bitwy wraz z pozostałymi zdrajcami i ocalałą trójką z Espady. Do dziś nie wiadomo gdzie się podziewa i jakie są jego nowe plany. Jedno jest pewne. To nie był jeszcze koniec i Trzynaście Oddziałów Obronnych po raz kolejny będzie musiało stanąć do walki z nim.
       Cała papierkowa robota oddziału dziewiątego spadła na mnie. Vice kapitan, z powodu odniesionych ran nie był w stanie wrócić do pracy i odpoczywał teraz w kwaterach czwartej dywizji, jak z resztą większość kapitanów i poruczników.
       Mimo wszystko niewiele obowiązków na mnie spadło pod nieobecność przełożonego. Przeprowadzenie treningu dwa razy w tygodniu, sortowanie resztek dokumentów, których od czasu bitwy w Karakurze nikt nie uporządkował. Miałam teraz zdecydowanie więcej czasu dla siebie i oczywiście dla Shuri, która od niedawna była Shinigami.
       Byłam temu przeciwna od samego początku. Nie chciałam, żeby narażała się na niebezpieczeństwo, walcząc z Pustymi. Jednak wyglądało na to, że nie mam nic do powiedzenia. Pomysł na to, by mała dołączyła do szeregów Gotei 13 padł z ust Shuuheia. Nie chciałam się na to zgodzić i zapewne, gdyby nie usłyszała o tym porucznik dziesiątej dywizji, Matsumoto Rangiku, to nawet Shuri by się o tym nie dowiedziała.
       Weszłam do kwatery czwartego oddziału. Po korytarzu krzątali się członkowie dywizji. Niektórzy biegali od drzwi do drzwi, trzymając w rękach tace z lekarstwami, czystymi bandażami, a nawet z jedzeniem. Inni mijali mnie bez słowa, zmierzając w wyznaczonym kierunku. Strasznie brakowało mi tego zamieszania, które tutaj panowało. W dziewiątym oddziale było teraz zdecydowanie zbyt spokojnie.
       Zdarzyło mi się już kilka razy odwiedzić to miejsce, od kiedy porucznik tu trafił, więc nie miałam problemu ze znalezieniem go. Jaki był cel moich odwiedzin? Właściwie żaden. Miałam po prostu trochę wolnego czasu, więc postanowiłam się z nim zobaczyć. W końcu był nie tylko moim przełożonym, ale także przyjacielem. Zatrzymałam się przed drzwiami na końcu korytarza. Zapukałam lekko i weszłam do środka, nie czekając na odpowiedź. Ku mojemu zdziwieniu Hisagi ubrany w swój strój Strażnika Śmierci siedział na łóżku, wpatrując się w okno.
-       A ty czemu nie w łóżku? – wyrwało mi się na powitanie.
       Odwrócił się i spojrzał na mnie nieco zdezorientowany.
-        Nie słyszałem, jak wchodzisz – powiedział, wstając z miejsca. Zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam bliżej. – W końcu będę mógł stąd wyjść. Tylko czekam, aż Kotetsu-san przyniesie mi wypis do podpisania.
-       Naprawdę? Czyli już wszystko w porządku?
       Pokiwał głową, uśmiechając się lekko.
       Chociaż się tego kompletnie nie spodziewałam, to ucieszyła mnie wiadomość, że Hisagi wraca do pracy.
       Usiadłam na krześle przy ścianie i już chciałam zacząć rozmowę, kiedy rozległo się pukanie do drzwi i kilka sekund później ukazała się nam postać vice kapitan czwartej dywizji.
-       Przepraszam, że tyle to trwało. Mamy tutaj spore zamieszanie przez jedenastą dywizję.
       Kotetsu podeszła do Hisagiego i podała mu dokument, który on po chwili podpisał. Pożegnaliśmy się z nią i opuściliśmy kwatery czwartej dywizji.
       Owinęłam wełniany, purpurowy szalik wokół szyi i ruszyłam wraz z Hisagim w stronę kwater dziewiątej dywizji. Temperatura, panująca na dworze, do najwyższych nie należała. Była połowa stycznia i Seireitei pokryte było śniegiem. Cisza, która panowała między nami przestała trwać, kiedy tylko mroźne powietrze uderzyło w nasze twarze. W jego obecności nie mogłam siedzieć cicho. Wyjątkami były momenty, w których nie miałam nastroju do rozmowy.
-        Czyli w końcu zacznie się tutaj coś dziać – stwierdziłam zadowolona.
-        Czemu tak sądzisz?
-        Bo wracasz do obowiązków, mam rację?
-        Nie cieszyłbym się na twoim miejscu tak bardzo.
       Rzucił mi przelotne spojrzenie. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc za bardzo, o co mu chodzi.
-        Co masz przez to na myśli? – zapytałam.
-        Naprawdę chcesz o tym teraz rozmawiać?
-        A dlaczego nie?
Westchnął ciężko.
-        Wśród dokumentów, które ostatnio mi dostarczyłaś był wykaz misji, w których brali udział członkowie dywizji, którzy dołączyli w ciągu ostatniego roku. – Pokiwałam głową, dając mu do zrozumienia, że wiem, o jakie dokumenty mu chodzi. – I z nich wynikało, że Shuri nie była na żadnej misji. Wiesz, że będzie trzeba coś z tym zrobić.
       Shuuhei był moim najlepszym przyjacielem, to fakt. Oprócz tego był osobą, której wystarczyło kilka sekund, by zabić mój dobry nastrój i wzbudzić we mnie chęć rozszarpania go na strzępy.
-        Wiesz przecież jakie jest moje zdanie na ten temat – powiedziałam, siląc się, by mój głos brzmiał normalnie.
-        Makoto, ona nie jest już tym samym bezbronnym dzieckiem, co kiedyś. Jest Shinigami. Jej zdolności wybiegają ponad przeciętną, jak na jej wiek. Daj jej szansę na doskonalenie ich.
-        Ty znów zaczynasz tą samą gadkę! – ucięłam, nie kryjąc tego, jak bardzo mnie to drażni.
       Kiedy wkraczaliśmy na teren dziewiątej dywizji znów zapanowała cisza.
       W kółko słyszałam to samo. „Daj jej szansę... Jeśli nie będzie mogła rozwijać swoich umiejętności, to będzie dla was obu wielka strata.” Skoro to będzie stratą, to w takim razie co jeśli ona straci życie, zanim coś osiągnie? Poza mną, nikt tego tak naprawdę nie odczuje.
-        Ja też nie chcę, żeby coś jej się stało – odezwał się nagle Shuuhei. Spojrzałam na niego kątem oka. – I powinnaś o tym wiedzieć. Dlatego dołożę wszelkich starań, by jej pierwsza misja nie była niebezpieczna.
-        Skończ już to, proszę cię.
       Doszliśmy właśnie do kwater mieszkalnych. Resztę drogi pokonaliśmy w milczeniu. Dopiero, przy drzwiach mojego mieszkania Shuuhei odezwał się po raz ostatni.
-       Przyjdź jutro rano do mojego gabinetu – poprosił.
       Już miał ruszyć dalej, kiedy drzwi od mieszkania rozsunęły się i ze środka wybiegła Shuri.
-        Shuuhei-onii-san! – zawołała i objęła go w pasie.
-        Hej, maleńka!
       Odsunęłam się odrobinę, obserwując tamtą dwójkę. Miałam ogromną nadzieję, że vice kapitan nie wspomni jej o żadnej misji. W przeciwnym razie nie będę już miała nic do powiedzenia.
       Dziewczynka oderwała się od Shuuheia i zaczęła opowiadać mu coś, wyraźnie ożywiona. On słuchał jej uważnie i co chwila targał jej jasne włosy. Zmieniła się przez te trzydzieści lat. Sporo urosła, na jej twarzy widniało więcej piegów niż wcześniej, a o wiele dłuższe włosy nosiła związane w kucyk. Poza tym stała się bardziej samodzielna i pojmowała więcej rzeczy, niż kiedyś. Mimo to wciąż była moim promykiem słońca, który rozświetlał wszystkie ponure chwile.
*
       W końcu mała dowiedziała się o planach Hisagiego z nią powiązanych. Wystarczył na to niecały tydzień. Jej pierwsza misja miała dojść do skutku, a moje protesty i próby odwleczenia tego w czasie, zakończyły się z marnym skutkiem. Shuuhei przydzielił jej patrol w Karakurze. Podobno po grudniowej bitwie było tam spokojniej niż w jakimś innym mieście i Puści nie pojawiali się tak często. Nie było tam żadnego Shinigami. Kurosaki wciąż przebywał w Społeczności Dusz, tak samo, jak Kuchiki Rukia, która była odpowiedzialna za to miasto. Na szczęście udało mi się wynegocjować żebym towarzyszyła mojej przybranej siostrze w tej wyprawie. Zaplanowałam sobie, że to ja będę odsyłać Hollow zamiast niej. Nikt nie musi o tym wiedzieć. Shuri będzie bezpieczna, a jednocześnie jakaś misja wyląduję na jej pustym koncie.
       Shuuhei uparł się, że odprowadzi nas do bramy Senkai. Moim zdaniem było to zbędne, jednak Shuri wyraźnie zależało na jego towarzystwie, więc powstrzymałam się od zbędnych komentarzy.
-       Byłbym zapomniał – odezwał się nagle. – To dotyczy tylko ciebie, Makoto.
       Brama Senkai była już tylko kilkadziesiąt metrów od nas. Z tej odległości doskonale było widać wielkie wrota i pilnujących ich strażników.
-       O co chodzi?
-        Pod żadnym pozorem nie wolno ci zabijać Pustych za nią. – Wskazał na Shuri. – Tylko nie myśl, że uda ci się obejść ten zakaz. Jeśli choć raz wyciągniesz Zanpakutou, to ja się o tym dowiem.
       Przez chwilkę milczałam, niedowierzając w to, co mi właśnie powiedział. Jak to nie mam prawa jej pomagać?! Co to wszystko ma znaczyć?!
-        Słucham?! To niby po co się tam wybieram?!
-        Jeśli nie pozwoliłbym ci tam z nią być, to za nic w świecie nie zgodziłabyś się na jej misję
       Drażniło mnie to, że może być taki spokojny z tego powodu. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej zdenerwowana.
-       Ale przecież nic by się nie stało, jeśli to ja bym za nią likwidowała Pustych.
-       Uwierz mi, że to dla jej dobra.
       To był już szczyt wszystkiego. Jakaś boska siła powstrzymywała mnie przed przywaleniem mu w twarz. Przekroczył właśnie granicę. Kątem oka spojrzałam na Shuri i tylko to powstrzymało mnie przed zrobieniem czegoś głupiego.
       Strażnicy oznajmili, że brama jest już otwarta i można przez nią przejść. Mieli bardzo dobre wyczucie czasu.
-       Nawet sobie nie wyobrażasz, jak mnie czasami wkurzasz, Shuuhei – wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
       Razem z małą przeszłyśmy na drugą stronę.



__________
||000|| ... ||002||

Komentarze

  1. Nie wiem czemu, ale denerwuje mnie Makoto w tym rozdziale. Jest strasznie nadopiekuńcza i wręcz irytująca tym swoim chceniem opiekowania się Shuri. Minęło 30 lat, Shuri jest shinigami i ma prawo, ba! nawet musi rozwijać swoje umiejętności. A jak ma to robić, skoro Makoto jej nie pozwala? : / Jedynie Hisagi mi się wydał tu sensowny, który chce trenować małą. Nie myślałam, że mnie tak wkurzy :D

    I strasznie szybko przeleciałaś Ajzena i paczkę. Może to i dobrze, skoro nie ma to wpływu na fabułę^^.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mouahahaha, brawo Hisagi! Chociaż nie ponarzekałabym, jakby dostał w twarz, w końcu facet, zasługuje na to. ;3 Makoto jest strasznie nadopiekuńcza, ale poniekąd ją rozumiem, w końcu dorastały w takim okręgu, co każdy dzień mógł być zakończyć się śmiercią, nic dziwnego, że bała się wypuścić Shuri walczyć z czymś, co kiedyś było dla nich niesamowitym zagrożeniem. oO No, ale liczę, że z czasem przestanie być taka nadopiekuńcza, albo Shuri udowodni jej, że potrafi dać sobie radę. ^^ Aizen uciekł... Czyżby miał się jeszcze później pojawić? W końcu on raczej łatwo za wygraną nie daje. ; o Ach, i była wzmianka o Ichigo, fanserwis dla mnie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wiem... Ja bym tam mu przywaliła XD

    OdpowiedzUsuń
  4. Przed pojawieniem się ostatniego rozdziału robię w końcu powtórkę całości, skoro minęło naprawdę sporo czasu od pierwszej lektury. I tylko się uśmiecham, bo Shuuhei chyba nigdy nie zmieni i będzie czasami tak wkurzający^^

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz