029. Bezradność


Korytarz, w którym się znalazłam, przypominał poczekalnię w szpitalu czwartej dywizji. Ściany miały kolor miętowo zielony, podłogę pokrywały popielate płytki, a w powietrzu unosił się ten sam charakterystyczny zapach. Przy ścianach natomiast, w równych odstępach, porozstawiano rzędy połączonych białych krzeseł o metalowych nogach. I w zasadzie to na tym kończyły się podobieństwa między dywizją czwartą i południowym skrzydłem dwunastej. Złowroga cisza wypełniała uszy, a każdy najmniejszy szelest czy szuranie sandałem przyprawiały o gęsią skórkę, czego absolutnym przeciwieństwem był chaotyczny szum, który towarzyszył krzątającym się medykom na korytarzach szpitala.
Byłam umówiona z trzecim oficerem Akonem na godzinę jedenastą. Postanowiłam nie spóźnić się ani o sekundę, więc uznałam, że nic się nie stanie jeśli dotrę na miejsce pięć minut przed wyznaczonym czasem. Nie sądziłam, że to wcale nie był taki dobry pomysł.
Wzdrygnęłam się, kiedy dostrzegłam ruch po mojej lewej stronie. Osoba, która niespodziewanie wyłoniła się z korytarza na pierwszy rzut oka wyglądała jak zjawa. Poruszała się niemalże bezszelestnie. Dopiero po chwili stwierdziłam, że owa zjawa wyglądała dziwnie znajomo. Rozpoznałam tę nieco przygarbioną sylwetkę odzianą w stanowczo zbyt duży strój Shinigami. Odetchnęłam z ulgą, jednak Morimi Shion zdawała się nie podzielać mojego entuzjazmu na widok dobrze znanej twarzy.
     Znowu się spotykamy. – Wstałam z miejsca, uśmiechając się do niej.
Nie odpowiedziała, tylko posłała w moją stronę wyjątkowo wymowne spojrzenie, a mi uśmiech spełzł z twarzy. Myślałam, że zdążyłam się przyzwyczaić do jej specyficznego nastawienia do ludzi, a mimo to wciąż potrafiła być przerażająca. Nie zdążyłam jej już nic więcej powiedzieć. Dosłownie znikąd pojawił się przed nami Akon, sprawiając, że nieprzyjemny dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa. On co prawda, pomimo trzech niewielkich rogów znajdujących się na jego czole, był ostoją normalności w tej dywizji pełnej ekscentryków. Tylko że oni wszyscy poruszali się w taki sposób, że byłam pewna, iż nigdy się do niego nie przyzwyczaję. Mogłabym przysiąc, że nawet skrytobójcy z drugiego oddziału zachowywali się głośniej.
     Masz papiery? – zapytał Morimi, a kiedy ta skinęła głową, zwrócił się do mnie. – W takim razie możemy iść, Kawasumi.
Zostałam poprowadzona wzdłuż korytarza. Nikt się nie odzywał i choć nie dziwił mnie brak rozmów między Shion i Akonem, gdyż oficerowie dwunastej dywizji nigdy nie wydawali mi się zbyt rozmowni czy otwarci, to czułam się wyjątkowo nieswojo, a każda sekunda ciągnęła się niemiłosiernie.
Drzwi izolatki, jak poprzednio, były pilnowane przez strażnika. Nie czekał ani chwili, gdy Akon nakazał mu wpuszczenie do środka. Trzymałam się kilka kroków za nimi, żeby nikomu nie wadzić, kiedy weszli do pomieszczenia. Shuri nawet nie drgnęła, kiedy Shinigami zbliżyli się do niej.
Shion wręczyła Akonowi dokumenty i zaczęła rozpinać grube skórzane pasy, przytwierdzające dziewczynkę do łóżka. Trzeci oficer zanotował coś, po czym wyjął z kieszeni swojego białego fartucha niedużą obręcz. Kiedy Shion bez słowa odebrała ją od niego przez myśl przeszło mi, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmiało, że porozumiewali się telepatycznie. Ich ruchy były tak zgrane i wyćwiczone, jakby trenowali te procedury od dłuższego czasu.
     Jeśli Piekielny Kwiat postanowi się ujawnić, to urządzenie wyśle do nas odpowiedni sygnał, a wtedy kwestią czasu będzie pojawienie się kogoś, kto się nią zajmie – wyjaśnił Akon. – Jest wodoodporny i niepodatny na jakiekolwiek wstrząsy, więc nie ma obawy, że zbyt szybko się zniszczy. I nie radziłbym go ściągać, bo to może się źle skończyć.
Skinęłam ze zrozumieniem głową, nie spuszczając wzroku z Shuri, której Shion założyła na nadgarstek urządzenie, o którym opowiadał trzeci oficer.
Nic w jej wyglądzie nie uległo zmianie przez ubiegły tydzień. Jej ruchy były niepewne, a spojrzenie nieufne. Rozumiałam, że nie będzie łatwo wykrzesać z niej jakichkolwiek pozytywnych emocji, jednak obiecałam sobie, że dam radę i nie odpuszczę. Mój promyk słońca znów zalśni jak dawniej.
Kiedy oficerowie zakończyli odpowiednie procedury, zaprowadzono nas do innego pomieszczenia, wyglądającego nieco bardziej przyjaźnie niż ponura izolatka. O ile „przyjaźnie” to dobre określenie na nieduży pokoik bez okien, oświetlony jaskrawym światłem lampy, zwisającej z sufitu. Tutaj, podobnie jak na korytarzu, płytki podłogowe były popielate, natomiast ściany śnieżnobiałe, co w połączeniu ze światłem dawało efekt ogromnej żarówki, oślepiającej każdego, kto wszedł do środka. Pomieszczenie, nie licząc stolika, stojącego w samym centrum i dwóch krzeseł było puste. Na blacie znalazłam starannie złożony strój Shinigami, więc pomogłam Shuri się ubrać i uczesałam jej długie, jasne włosy. Kiedy skończyłam, ukucnęłam naprzeciwko niej i złapałam ją za ramiona.
     Gotowa do powrotu?
Patrzyła na mnie tym samym pustym wzrokiem, dając wyraźnie do zrozumienia, że nie była gotowa. Przytuliłam ją mocno, ale nawet nie drgnęła. Czułam, że najbliższe dni będą cięższe, niż mi się wydawało.

Shuri była maskotką dziewiątej dywizji. Zawsze uśmiechnięta i otwarta nie bała się zagadnąć do nowych oficerów czy tych starszych, niekoniecznie rangą. Potrafiła rozbawić największego ponuraka w oddziale i znalezienie dywizjonisty, który o niej nie słyszał, graniczyło z cudem. Kiedy wyszło na jaw istnienie Piekielnego Kwiatu, niejednokrotnie otrzymywałam słowa pocieszenia w jej imieniu. Nikt nie był obojętny na jej los i dało się to zauważyć nawet teraz, kiedy prowadziłam ją do domu. Dywizjoniści, których mijałyśmy posyłali jej pokrzepiające uśmiechy lub spojrzenia pełne troski. Wpatrzona pod nogi, nie zauważyła żadnego.
     Shuuhei obiecał, że zrobi dziś twoje ulubione curry, więc obiad zjemy u niego, a nie w Stołówce.
W normalnych okolicznościach rozpromieniłaby i zawołała, że bardzo się cieszyła. Zamiast tego skinęła głową bez większego entuzjazmu. Nie odezwałam się już więcej. To się zmieni. Przecież dopiero co wyszła na wolność po tak długim czasie i miała prawo być przestraszona.
Jak tylko dotarłyśmy na miejsce, Shuri zamknęła się w swoim pokoju. Poszłam do kuchni i oparłam się o szafkę, pocierając czoło. Nie wiedziałam czego się właściwie spodziewałam. Po tak traumatycznych przeżyciach to normalne, że nie będzie zachowywać się jak wtedy. Moim zadaniem w tej chwili było sprawienie, że znów zacznie się śmiać. Wzięłam głęboki oddech, po czym odepchnęłam się od blatu. Otworzyłam górną szafkę i tak, jak się spodziewałam znalazłam w niej paczkę czekoladowych ciasteczek. Zaparzyłam herbatę i zaniosłam ją razem ze słodkościami, wyłożonymi na talerzyku, do Shuri. Siedziała na futonie, obejmując kolana rękoma i kołysała się w przód i w tył. Kiedy wręczałam jej kubek, spojrzała na mnie bez wyrazu, ale odebrała naczynie. Usiadłam tuż obok niej.
     Te ciasteczka mam już od jakiegoś tygodnia, ale wciąż powinny być dobre. – Wskazałam na talerzyk.
Upiła łyk herbaty i zawahała się, jednak sięgnęła po jedno z czekoladowych wypieków. Coś w tych gestach mówiło mi, że mam cierpliwie czekać, bo ona też chciała tu wrócić.
*
     Wejdźcie!
Kiedy usłyszałam przytłumiony głos Shuuheia, rozsunęłam drzwi do jego mieszkania i położyłam dłoń na ramieniu Shuri. Po wejściu do środka powitał nas aromatyczny zapach przeróżnych przypraw. Pozbyłam się sandałów, Shuri poszła w moje ślady i chwilę później prowadziłam ją do kuchni.
Dom Shuuheia był znacznie większy od mojego. W końcu zastępca kapitana nie mógł zajmować zwykłej dwupokojowej klitki z ciasną kuchnią i niezbyt dużą łazienką. W moim przypadku, z uwagi na to, że potrzebowałam trzech pokoi, największe pomieszczenie zostało podzielone na dwa mniejsze i moje mieszkanie było znacznie ciaśniejsze od pozostałych. Od momentu awansu, Hisagi zajmował przestronny, czteropokojowy apartament z wystarczająco dużą kuchnią i łazienką. Sam często narzekał, że dla jednej osoby to zdecydowanie zbyt wielka przestrzeń, ale przynajmniej mógł cieszyć się swobodą, której większość Shinigami nie miała.
     Ładny fartuszek – zażartowałam, widząc co Shuuhei miał na sobie.
     Odwal się – burknął, a ja roześmiałam się. – Już prawie gotowe, więc możecie siadać do stołu.
     Może pomóc ci w czymś?
     Ty tylko będziesz mi tu przeszkadzać.
     Jesteś pewien?
     Wynocha!
     Dobra, dobra. Jak zwykle niepotrzebna. Chodź, Shuri.
Złapałam ją za rękę i wyprowadziłam z kuchni. Moje przekomarzanie z Hisagim nie zrobiło na niej żadnego wrażenia.
Atmosfera podczas posiłku była dziwna. Błaha rozmowa, którą prowadziliśmy wydawała się sztuczna i wymuszona. Shuri w milczeniu spożywała swój obiad, a na pytanie czy jej smakuje odpowiadała wymijającym skinięciem głowy. Odkąd tu przyszłyśmy powtarzałam sobie w myślach, że to dopiero pierwszy dzień i ona potrzebuje czasu, ale wiarygodność tych haseł traciła na znaczeniu z każdym kolejnym powtórzeniem. Uśmiechałam się, ale miałam wrażenia, że to tylko nic nieznaczący, bezbarwny grymas widnieje na mojej twarzy. Jednak wciąż wykrzywiałam usta i mrużyłam nieznacznie oczy, mając nadzieję, że udawało mi się stworzyć serdeczny uśmiech z prawdziwego zdarzenia, a nie zwykłą karykaturę. Ciągnęłam ten bełkot, pozorując beztroską rozmowę, żeby tylko poprawić jej nastrój.
Niespodziewanie Shuri wstała z miejsca. Zdziwiona zamarłam z pół otwartymi ustami, przyglądając się jej bez słowa.
     Idę do toalety – wyszeptała, jakby bała się, że jeśli odezwie się choć odrobinę głośniej, to stanie się coś złego.
     Nie ma sprawy – odezwał się Shuuhei. Wyglądał na niemniej zdziwionego ode mnie.
Shuri bezszelestnie opuściła pokój. Spojrzałam na Hisagiego, a uśmiech automatycznie spełzł mi z twarzy. Wreszcie mogłam przestać udawać.
     No więc widzisz, jak się sytuacja przedstawia. – Wskazałam w kierunku drzwi.
Przygryzłam wargę. To zabrzmiało tak, jakbym miała do niej o to pretensje. Obawiałam się, że Shuuhei wyczuł to w moim głosie.
     Nie jest za dobrze, ale z drugiej strony można się było tego spodziewać – stwierdził Shuuhei, sięgając po szklankę wody.
     Mów za siebie.
Odwróciłam wzrok i wykonałam łyżką dziwną kombinację, o mało nie wyrzucając jedzenia poza talerz.
     Myślałaś, że będzie lepiej?
     Miałam taką nadzieję.
Nie podobał mi się sposób, w jaki na mnie patrzył. Zupełnie jakby chciał dać mi do zrozumienia, że to co mówiłam było złe. Niepotrzebnie zresztą, bo doskonale to wiedziałam. Nie pozwoliłam mu jednak przyznać tego na głos.
     Nie mam pojęcia, co na najlepszego wyprawiam. To Shuri dzieje się krzywda, a ja mam ochotę zacząć użalać się nad sobą. Shuuhei, co jest ze mną nie tak? Kiedy stałam się tak zapatrzoną w siebie idiotką?
Nie doczekałam się żadnej odpowiedzi z jego strony, ale nie miałam czasu się zastanowić czy to dobry znak, czy nie, bo wróciła Shuri. Momentalnie przywołałam uśmiech na twarz i zauważyłam, że kąciki jej ust drgnęły nieznacznie. Być może znów przesadzam i nie było tak źle jak mi się wydawało?

Po zjedzonym posiłku, zaproponowałam Shuuheiowi, że posprzątam po obiedzie, bo on spieszył się do pracy. Resztę dnia miałam wolną, więc każdą chwilę mogłam poświęcić Shuri. Nie reagowała zbyt entuzjastycznie na moje próby rozweselenia jej, więc postanowiłam nie naciskać. Pozwoliłam jej zaszyć się w swoim pokoju i co jakiś czas zaglądałam tam, upewniając się, że niczego nie potrzebowała. Wieczorem przygotowałam jej gorącą kąpiel, ale wątpiłam, że potrafiła się podczas niej zrelaksować.
Mimo że po zachodzie słońca temperatura znacznie opadła, wieczór był całkiem ciepły i zamierzałam to wykorzystać. Kiedy Weiss przyszedł w odwiedziny, wygrzebałam z szafki w kuchni butelkę sake, którą dostałam dawno temu, prawdopodobnie od Rangiku. Alkohol zawsze najlepiej smakował na zewnątrz. Rozsiedliśmy się na werandzie, tuż przy drzwiach, które zostawiłam do połowy rozsunięte. Wbrew pozorom ten dzień był wyjątkowo męczący i marzyłam tylko o czymś, co pomogłoby mi choć przez chwilę się zrelaksować. Sake wydawało się być moim przyjacielem, który oferował bezinteresowną pomoc w związku z tym.
     Więc jak się sytuacja przedstawia? – zapytał Lucas.
     Na chwilę obecną przedstawia się tak, że dosłownie kilka sekund temu, w końcu zasnęła – odparłam, rozlewając trunek do czarek. – A ogólnie, Kurotsuchi uznał, że nie ma sensu trzymać jej w dwunastej dywizji i  postanowił ją wypuścić.
Oparłam się o ścianę, przecierając ręką powieki. Zastanawiałam się jak wiele razy usłyszę podobne pytania i z niechęcią stwierdziłam, że nie miałam ochoty na nie odpowiadać.
     To pierwsze zdążyłem zauważyć, o drugim wspominałaś jakiś czas temu. Wiesz, że nie o to mi chodzi.
Upiłam nieco alkoholu, zastanawiając się przez chwilę nad tym wszystkim. Nie widziałam powodów, dla których miałabym przed nim coś ukrywać.
     Shuri się naprawdę stara wrócić do normalnego życia. Może na pierwszy rzut oka na to nie wygląda, ale jednak się stara. Tylko ja jestem tak niecierpliwa, że zapominam o tym i za każdym razem, kiedy widzę jej przestraszoną minę, jestem zła – wyrzuciłam z żalem i jednym łykiem opróżniłam ochoko*. – Tylko nie bardzo wiem na kogo właściwie jestem zła. Przecież nie na nią.
     Co na to vice kapitan?
Od jakiegoś czasu, kiedy Lucas mówił o Hisagim, używał jego rangi i nie byłam pewna czy mi się tak tylko wydawało, czy rzeczywiście wkładał w to więcej jadu niż zazwyczaj. Starałam się nie zwracać na to uwagi, bo gdybym spytała o powód tego nastawienia, to z pewnością nie otrzymałabym odpowiedzi.
     Shuuhei sądzi, że powinnam być cierpliwa. – Lucas prychnął i napełnił po raz kolejny moją czarkę. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie. – Wiem, że ma rację. On ma przeważnie rację i to mnie czasami wkurza, ale i tak…
Nie dane mi było dokończyć. Okrzyk przerażenia rozdarł ciszę nocną. Upuściłam naczynko z alkoholem, kiedy w ułamku sekundy dotarło do mnie, że to głos Shuri. Zerwałam się z miejsca i pobiegłam do jej pokoju, omal nie potykając się o stolik. Mała wiła się w łóżku, nie przestając krzyczeć, jakby działo się coś naprawdę strasznego. Uklękłam na skraju jej futonu i złapałam ją za ramiona, potrząsając mocno. Błagam, żeby to tylko nie była ta wiedźma, pomyślałam.
     Shuri, już w porządku, to tylko sen.
Otworzyła oczy i w pierwszej chwili wierzgnęła gwałtownie, uderzając mnie w twarz. W końcu rozejrzała się błędnym wzrokiem dookoła, a za chwilę po jej policzkach popłynęły łzy. Nieprędko zrozumiała, że cokolwiek się jej przyśniło nie działo się naprawdę. Znieruchomiała, wykorzystałam więc okazję, żeby ją przytulić. Całe jej ciało dygotało, kiedy zaszlochała żałośnie.
     Już dobrze. Nie płacz.
     Oni nie żyją… – załkała. – Wszyscy… Toshirou… Shuuhei, Lucas… Wszyscy! Ja… ja ich… zabiłam…
Przytuliłam ją mocno, kiedy zaniosła się szlochem. Głaszcząc ją po głowie, szeptałam do ucha słowa pocieszenia. Brutalne wnioski nasunęły mi się same po tym, co właśnie ujrzałam. To z pewnością nie mógł być pierwszy raz, kiedy miała podobny sen. Coś ścisnęło mnie za serce na myśl, że musiała być równie przerażona, kiedy budziła się z tego koszmaru w ponurej izolatce. Całkiem sama.

_________________________________________________
*ochoko – tradycyjna czarka do podawania sake.

Choinka, dlaczego najlepiej człowiekowi pisze się w tak nieludzkim przedziale godzin jak 23:30 – 2:00, zamiast w leniwe, niedzielne popołudnie (zakładając, że nie goni żaden poniedziałkowy termin)? Potem człowiek chodzi jak naćpany, bo się nie wysypia. ;/
No cóż, teraz niestety (bądź całe szczęście) rozdziały będą wstawiane pojedynczo, bo jeszcze trochę a skończą mi się zapasy. Muszę brać się ostro do roboty.
I tak w ogóle… Cieszę się, że pisząc FF, nie zdecydowałam się na pisanie o Ichigo, bo nie ogarnęłabym tego bajzlu, związanego z jego mocami… 
To na tyle na dziś.
Pozdrawiam gorąco!


Komentarze

  1. A ja już się cieszyłam na nowy rozdział (nawet był Akon, jej!). Tylko że kończysz w takim stylu... jak mogłaś? :< Ty MI mówisz, że dręczę swoich bohaterów?
    Opis członków Dwunastej Dywizji był genialny. Wyobraziłam sobie te korytarze i jak oni wszyscy przenikają jak jakieś zmory. :D Akon zdecydowanie potrzebuje więcej miłości, to prawda. A moment, w którym Shion uśmiechnie się do drugiego człowieka, będzie jednym z najlepszych momentów Piekielnego Kwiatu.
    W sumie pojawili się wszyscy, których chciałabym zobaczyć w tym rozdziale (oprócz Tośka, no ale dostałam go niedawno (!), więc nie będę narzekać...) - Shion, Akon, Hisagi, Lucas... i czy ja odczuwam tutaj jakąś zazdrość ze strony Arrancara? Ha, zaczyna się rozkręcać chłopak w sferze uczuciowej.
    Ja myślałam podobnie do Makoto - że rzeczywiście z Shuri będzie lepiej (a wizja Shuri jako maskotki całego Oddziału jest świetna!)... Mam nadzieję, że jakoś to wszystko się ułoży, bo i Makoto się stara, i Mała też próbuje. Tylko mam wrażenie, że Ty nie dasz im odpocząć! Bezradność Makoto w całej tej sytuacji rzeczywiście jest przytłaczająca. (Może Tosiek mógłby pomóc? Ha. Wszystko, żeby ujrzeć więcej Tośka)
    Co do pisania w szalonych godzinach nocnych - ja też tak mam. Ja zazwyczaj tłumaczę to tym, że wtedy mam najproduktywniejsze momenty. W ogóle najlepiej działam po godzinie 17. :D Poza tym jest jeszcze jedna strona - normalni ludzie wtedy śpią, ci mniej normalni mają spokój od wrzasków, rozmów i tym podobnych (no, może oprócz wesołego śpiewania pijanych ludzi za oknem). Także nie przejmuj się, nie jesteś sama! Myślę, że większość tak ma.

    Coś tam udało mi się wyłapać:
    Niepotrzebnie z resztą, -> zresztą
    Rozsiedliśmy na werandzie -> "się" zjadłaś ;)
    Shuri się naprawdę stara, wrócić -> przecinek niepotrzebny
    Mała, wiła się w łóżku -> jak powyżej

    Czeeekam na następny! Pisz, pisz! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam, no naprawdę musiałam tak skończyć ten rozdział. Ale pamiętasz, jak pisałam, że jej to wynagrodzę? No to właśnie od przyszłego rozdziału zacznie się to wynagradzanie.
      Widzisz, nie chciałam być gołosłowna, kiedy twierdziłam, że Akon zasługuje na większą uwagę. ^^ Uśmiechnięta Shion? Teraz to mi dałaś do myślenia, bo nie mam pojęcia co musiałoby się wydarzyć, żeby Shion się zaczęła uśmiechać.
      Skąd ta zazdrość u Lucasa się bierze to się za jakiś czas wyjaśni. Ale czy aby na pewno się w Tosiek się jeszcze będzie kręcił w pobliżu, co prawda nie w przyszłym rozdziale, ale możesz się go niedługo spodziewać.
      Tu cię zaskoczę, bo dam im przez jakiś czas odsapnąć. Chociaż na chwilę, bo jak już wspomniałam dawno temu, naprawdę wyjdę na sadystkę jak będę moich bohaterów męczyć.
      Z tym spokojem to masz rację. Jak nie wrzeszczące za oknem dzieciaki, to siostra aerobikująca się za ścianą w rytmach Niki Minaj, buee i jak tu cokolwiek napisać. A tak sobie można wreszcie w spokoju usiąść i tworzyć... albo przynajmniej próbować.
      Dzięki za wskazanie błędów, już poprawiam. ; )

      Usuń
    2. Trzymam Cię za słowo. I doskonale Cię rozumiem. Gdybym była na Twoim miejscu, też bym chciała zakończyć w takim miejscu. Bo mimo wszystko czytelnika chwyta za serce. :)
      Kurczę, załóżmy jakąś akcję: "Akon Love" czy coś w tym stylu, może poziom opek bliczowskich zostanie wyniesiony na zupełnie inny poziom. :D Hm. Uśmiech Shion (mam wrażenie, że byłby trochę...dziwny). Może na widok ulubionej, bardzo rzadkiej potrawy? Ale to chyba zbyt przyziemne dla niej.
      Tosiek, ha! On zawsze się gdzieś kręci w pobliżu! Dobrze, że to wzięłaś pod uwagę (czy to nie brzmi tak, jakby był jakimś stalkerem?).
      Tak. Mnie nie przebijesz - w pobliżu mojej miejscowości testowane są Dreamlinery, które latają bardzo, bardzo nisko i są przez to bardzo, bardzo głośne. Chociaż to z Niki Minaj... blisko. :D

      Usuń
    3. W końcu cliffhanger to najlepszy sposób na zakończenie rozdziału.
      Z tą akcją, to całkiem niezły pomysł, ale najpierw znajdźmy bliczowe opka, bo ostatnio niewiele ich w internetach. Myślę, że uśmiech Shion wyglądałby mniej więcej tak jak uśmiech Kenseia, kiedy ten chciał pocieszyć Hisagiego. Stawiam sobie teraz w takim razie za zadanie wymyślenie powodu, dla którego Shion się uśmiechnie. ^^
      A tam stalker od razu, chłopak ma po prostu parcie na szkło i dlatego lubi się tak kręcić. ;P
      Hoho, faktycznie trudno będzie Cię przebić w takim razie. Zdarzyło mi się pomieszkiwać przez kilka dni w okolicach lotniska, więc wiem jaki to hałas.

      Usuń
    4. W tym akurat wszyscy się zgadzają. :D Tylko jeszcze trzeba umieć napisać taki cliffhanger. Wbrew pozorom to nie jest takie łatwe... Ale Ty nie musisz się tym przejmować.
      No właśnie, też to zauważyłaś? Ja rozumiem, że Blicz to już trochę przeżytek, jest wiele fajniejszych mang i anime, ale z ciekawości spojrzałam na fanfiction.net i tam biznes trzyma się całkiem nieźle wśród angielskich opek.
      Ten uśmiech mnie rozwalił. XD Shion pod tym względem raczej jest wymagająca. Stara, pozornie zaginiona księga? xD
      Daję radę. Na szczęście nie latają w nocy (chociaż wcześnie rano już tak, damn it).

      Usuń
    5. Tak, na fanfiction.net to nawet po polsku można znaleźć kilka osób, które wciąż piszą o Bleachu i to piszą całkiem nieźle. W ogóle ta strona kojarzy mi się z takimi bardziej ambitnymi FF, jeśli chodzi o te w naszym ojczystym języku.
      W sumie może faktycznie to już przeżytek, ale jakiś sentyment mam do tej mangi i jakoś nie chce mi to przejść. Sama nie wiem czy to dobrze, czy źle.
      Stara księga to dobry pomysł, myślałam też o jakimś skomplikowanym eksperymencie i starym znajomym pojawiającym się po wielu latach... ale to drugie zdecydowanie zbyt przyziemne jak na nią. ^^

      Usuń
    6. Chlip, masz rację, jak czasami coś tam przeczytam, to mam łzy w oczach, że ja nigdy bym na coś takiego nie wpadłam. Chociaż po polsku z jakiegoś głupiego przyzwyczajenia nie czytam, nie wiem dlaczego.
      Przeżytek, przeżytek. Ale, tak jak stwierdziłaś, sentyment pozostaje. Zwłaszcza gdy widzę małego Tośka, który pomimo jeszcze mniejsze wzrostu, jest wciąż tym samym Tośkiem. W byciu sentymentalnym chyba nie ma nic złego, chociaż może kiedyś będzie trzeba postawić krok na przód (albo w ogóle zerwać z fikami, zacząć coś pseudoambitnego i zupełnie swojego :D).
      Chciałabym zobaczyć spotkanie po latach ze starym znajomym! Ale nastaje problem: jaki miałby być ten znajomy, żeby Shion odczuwała do niego aż tyle sentymentu. ;)

      Usuń
  2. Zabij, ubij, zrób wszystko, na co masz ochotę!

    Czytnęłam sobie dawno, ale nie miałam czasu, a potem zapomniałam, później znów nie pamiętałem czasu i znów zapomniałam, a dziś przypomniałam,gdy obudziłam się z misją aktualizacji linków.

    Możesz bić. Pozwalam.

    Jest pięknie, a tylko pod względem fabuły, bo wiesz? Mam ochotę cię ubić, za to, jak cierpi Shuri. To takie smutne >.< Lubię ją! Ranisz, kochana moje malutkie serduszko! :(

    Ale wiesz? I tak loffciam to opko. Ty i Happy jesteście moimi prywatnymi mistrzami, jeśli chodzi o ficzki z bliczyka. Podziwiam, że wam się chcę, mimo że Kubek serwuje teraz trochę bardziej szmirę.

    Patrzą na to wszystko już z perspektywy czytelnika rządnego krwi, potu, mordu i przede wszystkim dobrej, rzetelnej fabuły jestem w siódmym, a może nawet ósmym niebie. Podziwiam, że tak konsekwentnie prowadzisz ficzka. Jest dużo kwestii, które mnie zastanawia. Przede wszystkim wyjście na wolność Shuri. Mam jakieś dziwne wrażenie, że ten uśmiech, gdy wyszła w ubikacji był dziwny, złowrogi, może nawet niej jej *zboczenie wyszukiwania spisków aktywne*.

    Nie wiem, dlaczego, ale wydaję mi się, że to tylko cisza przed burzom. Mam nadzieję, że Shuri nie wróży przyszłości, bo ja tam nie chcę, aby Lucas i Hisagi zostali ubici. Ewentualnie w ofierze może zabrać Histugayę.

    Kiedy Aizen ruszy na polowanie? Bo mam wrażenie, że jego świta niedługo się zleci, aby dobić targu z Piekielnym Kwiatem ewentualnie uprowadzić zlęknioną dziewczynkę.

    Makoto ganbaruj, bo ja chcę, aby ona się uśmiechnęła, chociaż na chwilę!!!

    Może jednak nie masz morderczych instynktów? *patrzy z nadzieją*

    Dajesz więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam. Nie widzę żadnego powodu dla którego miałabym cię ubić. Jak widzisz "ekspresowe" tempo publikowania rozdziałów pozwala na napisanie komentarza w dowolnej chwili. ; )
      W zamian za to, że ja cię nie zabiłam, to mogę liczyć na to samo z Twojej strony? No bo uszczęśliwienie Shuri chyba lepiej by mi wyszło jeszcze za życia, hmm? *robi oczy Kota ze Shreka*
      Kochana, sprawiasz, że się rumienię… Mi tam Bleach się wciąż podoba (fakt, mogę mieć nierówno pod sufitem), a jak przestaje mi się podobać, to czytam to tylko dla samych postaci. I tak obecnie jest lepiej niż za czasów Fullbringerów.
      Akurat jej uśmiech był szczery, bo jak na razie nad sobą panuje i póki co wszystko co robi i mówi nie będzie miało żadnych podtekstów. Muszę w końcu dać jej trochę odetchnąć.
      I nic już więcej nie powiem, bo zdradzę całą dalszą fabułę. ; P Mogę za to powiedzieć, że jeszcze się będzie co nieco działo.
      Nowy rozdział już niedługo. ; )

      Usuń
    2. Ulży mi. No tak, ale wypadałoby popisać się refleksem. Zresztą głupio się poczułam, że komentowałam tak po godzinach. Następnym razem postaram się zwiększyć moje ślimacze tępo, żeby szybciej było :D
      Okażę ci litość. Znaj moje chamskie serce. Ale jak to za życia? Ty insynuujesz, że ona umiera? @_@
      Baunto i tak nic nie przebije, ale to było w anime, a nie wiem czy anime oglądałaś. Mniejsza. W każdym bądź razie, ja w ogóle nie ogarniam imiona quincy i oglądam czytam z nadzieją, że na kolejnych karkach wyśledzę albo Vizardów, albo garstkę postaci, które lubiłam XD
      Liczem na to, bo ileż można ją katować? I tak mam wrażenie, ze to wszystko cisza przed burzą XD
      A mogłabyś w akcie dobroci rozwinąć wątek LucasxHisagi? *prosi* XD
      Czekam i trzymam kciuki :d

      Usuń
  3. Jestem~ Gdy zjawiłam się tutaj w ten dzisiejszy radosny dzień z zamiarem odświeżenia przeczytanych rozdziałów i nadrobienia następnych, odkryłam, że jest ich równo trzydzieści. Początkowo miałam zamiar czytać po trzy dziennie. Później po pięć, po sześć. Jakoś tak się stało, że się przykleiłam i nagle skończył mi się zapas rozdziałów do czytania... Kiedy będzie następny? ;_;
    Jestem trochę złym człowiekiem, nie komentowałam przy każdym rozdziale, bo nie chciałam odrywać się od czytania. Za to przepraszam, postaram się wszystko wypisać tutaj. To będzie trudne, bo nie umiem komentować dobrze.
    Zacznijmy od tego, że nie wytknę Ci żadnych błędów interpunkcyjnych czy stylistycznych, bo jak czytam dla przyjemności, to ich po prostu nie zauważam. '.' Jednak zauważyłam, że zdublowało Ci tekst w rozdziale 25.
    Co do treści to... wow. Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji, jeśli chodzi o tytułowy Piekielny Kwiat, gdy zaczynałam czytać Twoje opowiadanie. Shuri jest biedna, naprawdę mi jej szkoda. Wycierpiała się już dużo przez sam fakt, że to jej rękoma skrzywdzono jej bliskich, a teraz jeszcze została wymęczona w 12 Dywizji. Obie główne bohaterki mnie urzekły. Mają dobrze dopracowane charaktery, szczególnie Makoto. Wspaniale opisałaś te momenty, gdy miała wewnętrzne rozterki. Nie jest to łatwe, więc jestem pełna uznania. :D Akcja jest wartka, naprawdę dobrze się czyta, a końcówki rozdziałów dobrze podbudowują napięcie. Fajnie poprowadziłaś wątek Hisagiego i Makoto, zastanawia mnie tylko, czy czeka już ich tylko sielanka, czy jednak Lucas coś zamąci. Spodziewam się jeszcze wejścia Aizena, w końcu zdążył się już zainteresować Białą Damą. A żeby pisać o Ichigo, nie wolno mieć oporów przed gwałceniem bliczowych faktów. :D Przynajmniej ja tak robię. ^^"
    Styl masz super. Na ogół nie przepadam za pierwszoosobową narracją, może przez to, że kiedyś kiedyś się zraziłam, ale u Ciebie naprawdę mi to nie przeszkadzało. No i taki typ narracji chyba jest trudniejszy, trzeba się pilnować i nie przekraczać zasobu wiedzy narratora... Plusik duży, za ładną narrację. :D
    Przyznam się, że jak na mnie, to naprawdę długi komentarz... *upośledzona pod względem komentowania* Nie spodziewałam się w sumie, że nadrobię wszystko w jeden wieczór [oczy czasem bolą i mają swoje humorki (kilkukrotne powiększenie strony i nie narzekały dzisiaj, nie żebyś miała małą czcionkę, po prostu niedowidzę na ekranie)], z czego jestem szczęśliwa. *^* I... jak to koniec tego opowiadania? Q______Q Jest zbyt fajne, żeby kończyć Q____Q Ale serio to nie jestem zwolenniczką przedłużania na siłę. Jednak mam nadzieję, że ten koniec to wcale nie tak szybko. ^^
    No, to tak zmierzając do końca. Dziękuję jeszcze za wizytę u mnie. ^^ Zaobserwowałam Cię, więc wiesz, wypatruję nowego rozdziału. 8D
    Aaaaaaa, zapomniałam! Uwielbiam Lucasa *-*
    Bai bai i do mam nadzieję niedługiego przeczytania :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super notka :):). Bardzo przyjemnie się czytało :D . Wiesz co powiem szczerze...Nie wiem kiedy nadrobię z nadgonieniem twoich pozostałych rozdziałów. Po prostu nie mam pojęcia, ale się postaram. tak czy siak. Mega rozdział :)

    5/5

    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz