031. Fajerwerki


Główna aleja pierwszego okręgu Rukongai zmieniła się nie do poznania. Tłumy Shinigami, z których żeńska część porzuciła swoje mundury i zastąpiła je kolorowymi yukatami, wyrwały się z cichego Seireitei, żeby zgromadzić się wokół stoisk z rozmaitymi atrakcjami. Jedne zachęcały wymyślnymi grami i konkursami, inne zaś kusiły potrawami, na widok których ciekła ślinka. Odpowiedzialne za nie dusze nawoływały gorliwie Strażników Śmierci, zachęcając do skosztowania smakołyków lub brania udziału w zabawach.
Byłam dziś wyjątkowo podekscytowana. Każdy uśmiech Shuri wywoływał u mnie nagły przypływ radości. Mała wciąż zachowywała pewien dystans, jej gesty były raczej nieśmiałe, jednak dla mnie był to gigantyczny postęp. Nie sądziłam, że zwykły prezent może tak bardzo pomóc.
Jak co roku, odwiedzaliśmy większość stoisk z jedzeniem, a co za tym szło, tradycją stało się moje narzekanie, że zbyt wiele zjadłam. Normalne było również ignorowanie moich jęków przez Shuuheia i Shuri. Za to po raz pierwszy towarzyszył nam Lucas, któremu wyjątkowo marnie wychodziło tego wieczoru maskowanie uczuć, bo wyraźnie widać było ciekawość wymalowaną na jego twarzy.
     Onii-san, czy teraz możemy iść wreszcie na takoyaki? – zapytała Shuri, łapiąc Shuuheia za rękę i potrząsając nią lekko.
     Pewnie, czemu nie? – odparł Shuuhei wzruszając ramionami, na co dziewczynka zareagowała radosnym piskiem.
     Jesteście okrutni – wyjęczałam.
     Mówiłaś, że lubisz takoyaki – odezwał się zdezorientowany Lucas.
     Właśnie dlatego są okrutni, bo doskonale o tym wiedzą, a ja nie przełknę już niczego.
     I tak wiemy, że będzie inaczej.
Posłałam w stronę Hisagiego gniewne spojrzenie, a on najzwyczajniej w świecie się roześmiał i przybił piątkę z Shuri. Na ten widok zmiękło mi serce. Ta dwójka zawsze świetnie się dogadywała i aż miło się na nich patrzyło.
Ruszyliśmy dalej. Shuri tłumaczyła Lucasowi na czym polegała atrakcja, przy której zgromadził się tłum Shinigami, kibicujących wyjątkowo głośno trójce uczestników. Mina Weissa uświadczyła mnie w przekonaniu, że zasady zabawy są dla niego wyjątkowo dziwne. W końcu wzruszył ramionami i wskazał jej kolejne stoisko, ale tym razem z wyjaśnieniem pospieszył Shuuhei. Przy czym pospieszył raczej nie dlatego, że uznał za priorytet uświadomienie Weissa o co to całe zamieszanie. Zrobił to gdyż była to gra oznaczona etykietką „tylko dla dorosłych”. Widząc wyraz twarzy Arrancara, z ledwością powstrzymałam wybuch śmiechu.
Niespodziewanie Shuri zatrzymała się, wpatrując się niepewnie przed siebie.
     Coś się stało? – zapytałam, pozwalając Shuuheiowi i Lucasowi wyprzedzić nas.
Rozejrzałam się po okolicy. Kilka metrów przed nami, przy jednym ze stoisk, kapitan Hitsugaya przekomarzał się z vice kapitan Hinamori. Tuż obok nich stała Rangiku, która nie wyglądała na zainteresowaną powodem irytacji przełożonego, tylko przyglądała się wystawionym słodkościom.
Było dla mnie jasne, że to właśnie Toshirou był powodem niepewności mojej siostry. Ich ostatnie spotkanie nie zakończyło się zbyt przyjemnie i Shuri zapewne obawiała się, że mogło to źle wpłynąć na ich relacje. Na szczęście po mojej ostatniej rozmowie z dowódcą dziesiątej dywizji można było dojść do zupełnie innych wniosków.
Ukucnęłam przed nią, patrząc jej w oczy.
     Zaufasz mi?
Zawahała się przez chwilę, jednak w końcu skinęła niepewnie głową. Uśmiechnęłam się do niej i, chwyciwszy ją za rękę, poprowadziłam w stronę tamtej trójki. Rangiku zauważyła nas jako pierwsza i promienny uśmiech rozjaśnił jej twarz, kiedy zaczęła do nas machać. Powiedziała coś do kapitana Hitsugayi, zwracając tym samym uwagę jego i Momo na Shuri, która zwolniła kroku, ale się nie zatrzymała. Ścisnęłam jej dłoń, chcąc tym gestem dodać jej otuchy.
     Szukaliśmy was wszędzie – zawołała Rangiku. Wyglądała naprawdę olśniewająco w swojej bladoniebieskiej yukacie. Jej miodowe, falowane włosy spięte były bogato zdobioną spinką w ten sposób, by opadały na lewe ramię. – Kapitan bardzo chciał zobaczyć się z Shuri.
     Naprawdę? – zdziwiłam się, a z ust Toshirou wyrwało się niewyraźne syknięcie w kierunku podwładnej.
     Jak się masz, Shuri? – zapytała Momo. Miała na sobie yukatę w kolorze brzoskwiniowym i wyglądała bardzo ładnie, choć nie prezentowała się tak zjawiskowo jak Rangiku. Z resztą mało kto był w stanie dorównać zastępczyni kapitana dziesiątej dywizji.
     W porządku, dziękuję – odparła nieśmiało, rzucając ukradkowe spojrzenie w kierunku Toshirou.
     Dobrze cię tu widzieć, Chochliku. – Toshirou wyciągnął rękę, żeby potargać jej grzywkę.
     Niech kapitan nawet o tym nie myśli – syknęłam, gromiąc go wzrokiem, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. – Wystarczająco długo układałam tę fryzurę, nie mam zamiaru robić tego po raz drugi.
Chłopiec cofnął rękę, przyglądając mi się z dziwnym wyrazem twarzy.
     O nie, nie każ jej tego znowu robić – powiedziała cicho Shuri. – Nee-chan tak strasznie ciągnie za włosy, że drugi raz tego nie zniosę.
Rangiku i Momo roześmiały się, Toshirou zaś tylko się uśmiechnął wyraźnie rozbawiony. Shuri obrzuciła wszystkich szybkim spojrzeniem, jakby się przed czymś wahała, a w końcu i na jej twarz wstąpił nieśmiały uśmiech.
     No wiesz co? A ja się tak starałam – jęknęłam, ale nie mogłam powstrzymać się przed zachichotaniem.
     Mieliśmy zamiar wybrać się nad rzekę, bo niedługo rozpoczyna się pokaz sztucznych ogni – oznajmił Toshirou. – Idziecie z nami.
     Bardzo chętnie. Też chcieliśmy tam iść.
     To świetnie – ucieszyła się Rangiku.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że Lucas i Shuuhei gdzieś zniknęli.
     Tylko najpierw musimy znaleźć nasze zguby – dodałam, rozglądając się dookoła. Jak na zawołanie z tłumu wyłoniły się dwie znajome postacie. Lucas zauważył nas pierwszy, szturchnął Shuuheia i wskazał w naszym kierunku.
     Mogłyście uprzedzić, że zamierzacie zniknąć – powiedział z pretensją Shuuhei, po czym przywitał się ze wszystkimi.
     To wy się tak nie spieszcie. Nikt was nie goni – fuknęłam.
     Skoro jesteśmy w komplecie, to chodźmy w końcu nad rzekę – niecierpliwiła się Rangiku.
     Kira-kun podobno zna idealne miejsce do obserwowania pokazu – powiedziała Momo.  – Miał się z nami tutaj spotkać, ale coś się spóźnia.
Stanęła na palcach, usiłując dojrzeć coś w tłumie ludzi.
     Może jest już na miejscu. W każdym razie chodźmy już lepiej, bo za chwilę będzie tam tak tłoczno, że nie przepchniemy się nad brzeg – zaproponował Shuuhei.
     Dobry pomysł – poparł go Toshirou. – Chodź, Hinamori, może jeszcze znajdziemy Kirę.
Okazało się, że kapitan miał rację, bo kiedy dotarliśmy na miejsce, vice kapitan Kira również tam był. Zaprowadził nas nad samiutki brzeg, w miejsce oddalone od tego, z którego dotychczas oglądaliśmy fajerwerki. Nie byłam do końca pewna czym ten punkt różni się od starego, ale Izuru twierdził, że jeszcze przekonam się o co mu chodzi i będę zachwycona widokiem.
Shinigami oraz Dusze zaczęły gromadzić się wzdłuż brzegu rzeki i można było dojrzeć coraz więcej znajomych twarzy. Shuuhei pozdrowił gestem idących niedaleko kapitana Komamurę i vice kapitana Ibę. Ten drugi upewnił się jeszcze, że zawitamy na dzisiejsze przyjęcie i poszedł w swoją stronę. Kapitan Zaraki górował nad tłumem, niosąc na plecach swoją vice kapitan Kusajishi Yachiru, ubraną w jaskrawo różowe kimono. Ona i idący za nimi Madarame Ikkaku kłócili się wyjątkowo hałaśliwie, jak zwykle z resztą. Cały ten malutki pochód zamykał Ayasegawa Yumichika, który jako jeden z niewielu mężczyzn porzucił swój mundur na rzecz lawendowego kimona. Nieco dalej Kapitan Kyoraku opowiadał coś kapitanowi Ukitake, a kilka kroków za nimi trzymała się vice kapitan Ise, najwyraźniej zgorszona anegdotami przełożonego. Zaś na niewielkim wzniesieniu, tuż przy drodze, kapitan Soifon przyglądała się z nieukrywanym podziwem ciemnoskórej kobiecie, która tłumaczyła coś dowódczyni drugiej dywizji i wskazywała leniwym gestem przed siebie. Wiedziałam, że Shihouin Yoruichi budziła w Soifon niewątpliwy podziw, jednak dla mnie ten widok wydał się wyjątkowo osobliwy, biorąc pod uwagę charakter pani kapitan.
Toshirou zaproponował Shuri, żeby podeszli bliżej brzegu rzeki. Tym razem zgodziła się bez wahania, a nawet przyjęła jego propozycję z szerokim uśmiechem. Rangiku, która uwiesiła się Lucasowi na ramieniu, zaczęła przedrzeźniać Izuru. Momo najwyraźniej nie miała ochoty tego słuchać, bo po wymownym wywróceniu oczyma,  przyłączyła się do Shuri i Toshirou. Shuuhei zaś, korzystając z okazji, że nikt nie zwracał na nas uwagi, objął mnie od tyłu w pasie.
     Udało się, co?
     Och, nie mogło być lepiej. – Odwróciłam głowę w jego stronę, żeby spojrzeć mu w oczy. – Potrzebowała tego.
     Obie tego potrzebowałyście.
Pokaz się zaczął. Shuri obserwowała z zachwytem, jak wielki, czerwono-pomarańczowy kwiat rozkwita na tle nieba, by móc przed zniknięciem zmienić się w mniejsze, rozpływające się w powietrzu. Chwile później zostały zastąpione przez kolejne, a te przez jeszcze następne. Wszystkie w jaskrawych kolorach. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, kiedy co jakiś czas rzucałam jej spojrzenia, a ona wciąż wyglądała na równie zauroczoną pokazem sztucznych ogni. Można było powiedzieć, że mój plan się powiódł. Udało mi się wykrzesać pozytywne emocje, które zdawały się być uśpione w Shuri, aż  do tej pory. Chociaż nie da się ukryć, że nie była to jedynie moja zasługa.
Wyglądało na to, że wszystko powoli będzie wracać do normy. Byłam naprawdę szczęśliwa widząc jej uśmiech, kiedy siedziała tuż przy brzegu w towarzystwie kapitana Hitsugayi i vice kapitan Hinamori. Zupełnie jak podczas zeszłorocznego festiwalu. Wszystko było wtedy takie proste i oczywiste. Ówczesne problemy były błahostką w porównaniu z tymi, z którymi musiałam się zetknąć teraz.
Przytulając się do Shuuheia czułam, że to wszystko zostało mi zadośćuczynione. Zupełnie, jakbym przestała śnić koszmar, nękający mnie przez wiele nocy. Naprawdę brakowało mi tej czystej beztroski.
     Tak się zastanawiałem, czy dziś tu będziecie. – Rozległ się nagle znajomy głos za naszymi plecami.
Oboje odwróciliśmy się, jak na komendę. Właścicielem głosu był nikt inny, jak Renji, któremu towarzyszyła dziś Kuchiki Rukia i osobnik, który rok temu narobił w Soul Society takiego bałaganu, że ciężko było się po nim pozbierać. Mowa oczywiście o Kurosakim Ichigo. Nie miałam jeszcze okazji poznać go osobiście, mimo że był tutaj taki sławny.
     Taki festiwal mamy tylko raz w roku, więc nie mogliśmy tego przegapić – stwierdził Shuuhei.
     Poza tym, trzeba jakoś wyciągnąć Shuri z depresji – dodałam.
     To ona też tu z wami jest? – zdziwił się Renji.
Pokiwałam twierdząco głową i wskazałam mu brzeg rzeki. Brwi Renjiego powędrowały ku górze, a po chwili na jego twarzy zagościł charakterystyczny uśmiech połączony z wyrazem ulgi.
     My się jeszcze nie znamy – zwróciłam się do Kurosakiego, stojącego kilka kroków za Abaraiem. – Kawasumi Makoto.
     Kurosaki Ichigo.
Zastępczy Shinigami uścisnął moją wyciągniętą dłoń.
     Chociaż w zasadzie, źle to chyba ujęłam, bo nie ma w Społeczności Dusz osoby, która by o tobie nie słyszała, Kurosaki-kun.
     Może cię zdziwię, ale ja też słyszałem co nieco o tobie. Miałaś problemy z siostrą, prawda?
Ze zdziwienia uniosłam brwi, jednak po chwili posłałam mu pełen zrozumienia uśmiech i przeniosłam wzrok na Kuchiki. No tak, w Seireitei wszystkie wieści roznoszą się w mgnieniu oka.
     Zgadza się, Kurosaki-kun – westchnęłam. – Ale, jak widać, wszystko zaczyna wracać do normy.
Kurosaki spojrzał w kierunku brzegu rzeki. Nie pamiętam od jak dawna pragnęłam wypowiedzieć te słowa, ale to było teraz naprawdę bez znaczenia. Bo wszystko zaczęło wracać do normy.

_____

Wyszłam z wprawy, więc pewnie przegapiłam milion błędów różnego rodzaju...
I co tu dużo mówić. Nie będę silić się na subtelności, bo po prostu dałam dupy i nie zdziwię się, jeśli tutaj już nikt nie zajrzy.
Tak czy inaczej, pozdrawiam gorąco.

Komentarze

  1. świetny rozdział!
    pisz szybciutko nowy bo oszaleje! :)
    kocham to :)
    http://art-of-killing.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Od dawna tu nie zaglądałam, choć nadal miałam zapisany link do tej historii. Straciłam nadzieję, że kiedykolwiek skończysz tę historię, a przecież była taka sympatyczna. Wpadłam przypadkiem i niespodzianka:)
    Powiem szczerze, że musiałabym sobie przypomnieć całość, żeby ustosunkować się do Twojego komentarza odautorskiego. Powiem jedynie, że rozdział bardzo mi się podobał, był taki lekki i przyjemny. Mam też nadzieję, że jednak wrócisz do tej historii. Byłoby to naprawdę przeze mnie i pewnie jeszcze kilka osób pożądane.
    Pozdrawiam serdecznie
    Laurie

    https://corrienshiroyama.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę powiedziawszy w pewnym momencie również straciłam nadzieję na to, że skończę tę historię, ale od jakiegoś czasu czuję przypływ motywacji i mam nadzieję, że uda mi się dopisać te kilka(naście) ostatnich rozdziałów.
      Cieszę się, że ktoś tutaj jeszcze zagląda po takim czasie i mam nadzieję, że nie zawiodę oczekiwań.
      Buziaki.

      Usuń
  3. Mam naprawdę spore zaległości, ale to nie problem. Po czterech latach mogłam się z tym liczyć. Zasiadam zatem do lektury - miło spotkać kogoś, kto po tak długim okresie czasu wciąż pisze. Stęskniłam się za Bleachem.

    Tulę i całuję,
    Kiyomi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiyomi, kochana, cóż za zbieg okoliczności! Właśnie znalazłam na fanfiction.net Twoją nową historię!
      Mi też bardzo miło przeczytać komentarz osoby, której tak dawno nie widziałam w blogosferze. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę. ;)

      Usuń
    2. Taak, wrzuciłam kilka rzeczy na fanfiction.net. Chyba liczyłam, że to zmotywuje mnie do pisania. Teraz znów zaczęłam oglądać Bleacha, z racji wakacji, i... Jakoś, kurczę, sentymentalnie się zrobiło. Szczególnie że nie mogę znaleźć aktualizowanych na bieżąco opowiadań :(

      Kiyomi

      Usuń
  4. Caly rozdział czytałam przerażona, że zaraz coś się stanie i wszystko się zepsuje. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, a przyjamniej rozdział :D
    Spóźniłam się niczym pkp, życie, nuuu. Wróciło mi niedawno (no dobra, dzisiaj) zainteresowanie starym Bleachem, więc i również do blogów. I tak oto jestem :D Przyznam się, że pozapominałam niektórych szczegółów, w wolnej chwili sobie odświeżę, bo mam nadzieję, że następny rozdział dasz jakoś niedługo :D
    Ten tutaj był bardzo lekki i przyjemny, naprawdę się fajnie go czytało. Nie odniosłam wrażenia, żebyś wyszła z wprawy, błędy też mi się żadne nie rzuciły. Taki wakacyjny rozdział. Odstresowujący. I właśnie dlatego mam wrażenie, że coś się zaraz znowu stanie. Że coś zniszczy tę świeżą harmonię i spokój. Tak więc czekam na następny rozdział niecierpliwie~
    Tak nawiasem dodam, że mój blog jest w tymczasowym stanie zawieszenia z wyłączeniem dostępności, ale liczę, że po kampanii wrześniowej wszystko wróci do normy.
    Papa i pozdrawiam~
    Akki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi zainteresowanie Bliczem minęło, mangę czytam już tylko z przyzwyczajenia, ale szlag mnie trafia, kiedy sobie pomyślę, że zostawiłam tę historię niedokończoną. A tak prawdę powiedziawszy, chyba musiałabym przeczytać całość od początku, bo sama musiałabym sobie odświeżyć niektóre szczegóły, żeby napisać sensowną kontynuację. ; )
      Bardzo się cieszę, widząc tutaj Twój komentarz, zwłaszcza że bloga masz wyłączonego. Też mam nadzieję, że prędzej czy później tam wrócisz, bo jakimś cudem byłam z historią na bieżąco (a w każdym razie tak mi się wydaje).
      Buziaki.

      Usuń
  5. Mam wrażenie, że wszyscy daliśmy dupy, nie jesteś jedyna (i mówiąc "wszyscy", mam na myśli tych siedzących w bliczowym fandomie). Ale mam nadzieję, że przypływ weny nie jest tymczasowy, że jednak się coś obudziło i powrócisz z następnym rozdziałem.
    A ten był taki przyjemnie ciepły, chociaż jestem pewna, że był tylko po to, by uśpić i bohaterów, i nas, biednych czytelników. Cieszyłabym się, gdybym rozdział w bardzo podobnym nastroju przeczytała jako ostatni, kończący Piekielny Kwiat (bo zasługujesz, żeby skończyć tę historię, o!).
    No cześć, Ichigo, jak zwykle zaskakująco bezpośredni ("miałaś problemy z siostrą" - jestem pewna, że mógłby coś takiego powiedzieć w kanonie). Właśnie, właśnie, mogę więcej Ichigo? Taki naturalny wyszedł w tym rozdziale, taki, jakiego dawno już nie widziałam.
    Trzymam kciuki za Ciebie! I za tę historię oczywiście, ale jedno idzie za drugim. Niech wena łaskawą Ci będzie~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko wina Bleacha i tego jaki beznadziejny się stał, bo kiedyś to nawet wydarzenia z pojedynczych rozdziałów mangi były w stanie choć trochę zainspirować. Też mam taką nadzieję, bo za każdym razem kiedy sobie pomyślałam, że zostawiłam tego stwora bez zakończenia robiło mi się strasznie ciężko na sercu. Rozdział 32 pojawi się na pewno i mam nadzieję, że niebawem.
      Niezmiernie mi miło, że podobał Ci się mój Ichigo i postaram się jeszcze gdzieś go wcisnąć. ; )
      A w ogóle, to niesamowicie się cieszę z Twojego komentarza, bo w pewnym momencie zwątpiłam, że jeszcze wrócisz.
      Buziaki!

      Usuń
    2. Coś jest z nami nie tak, że mimo wszystko wracamy do tego biznesu. :D A tak na serio - cieszę się, że obie postanowiłyśmy wrócić, chociażby na chwilę. Strasznie dużo radochy mi to sprawiło, gdybym to przewidziała, pewnie zrobiłabym to wcześniej.
      31 rozdziałów to sporo czasu, żeby się do czegoś przywiązać. No i szacunek, bo 31 rozdziałów to dużo, bardzo dużo. W sumie to mam przeczucie, że zaplanowałaś coś jeszcze, tak łatwo się to wszystko nie skończy, więc chyba zostaniesz z nami (ze mną, teraz tak łatwo nie odpuszczę!) na trochę dłużej, hehe.
      Właśnie teraz pomyślałam, że przecież pojawił się też Tosiek, a ja tu tylko o Ichigo! Oczywiście Tośka też chcę, ale Ichigo potrzebuje trochę miłości, bo Kubo go krzywdzi za mocno.
      Ja też się cieszę, naprawdę. I też zwątpiłam, ale to było głupie z mojej strony.
      Czekam!

      Usuń
    3. Chyba mamy jakieś skłonności masochistyczne, skoro tak nas ciągnie do tego bajzlu. A tak poważnie, to chyba z sentymentu, bo pisanie fan fiction w Bleachowym uniwersum, a zwłaszcza z tymi bohaterami sprawia naprawdę dużo przyjemności.
      Spokojnie, zakończenie tego tasiemca zajmie zdecydowanie więcej niż 5-6 rozdziałów, więc jeszcze się ze mną trochę pomęczysz. ; )
      Tosiu akurat bardzo pasuje mi do wydarzeń w nadchodzących rozdziałów, więc obiecuję, że będzie go sporo. Dla Ichigo będę musiała znaleźć trochę miejsca, ale to taka postać, że da radę go wszędzie wcisnąć, także myślę że nie będzie problemu. Tutaj masz rację, biedny Ichi nie zasługuje na to, aby Kubo traktował go w taki sposób.
      Invisible

      Usuń

Prześlij komentarz