Co ja robię tu?

Trochę wstyd pojawiać się tutaj po kilku latach przerwy. Nawet nie wiem co powinnam napisać, żeby nie wyglądało to na tanie usprawiedliwianie się.
Nie wiem co mam począć z Piekielnym Kwiatem. Tak zwyczajnie nie wiem. Mam napisane kilka rozdziałów do przodu, ale im bardziej próbuję wymyślić jakieś zakończenie, tym głupsze rzeczy przychodzą mi do głowy. Poza tym, czy ktoś jeszcze pamięta o co tutaj chodzi (nawet ja się w tym pogubiłam)? 
Przeszło mi ostatnio przez myśl, żeby rozpocząć tę historię od początku. Zastosować inne rozwiązania fabularne, nadać sensu pewnym wątkom, inne po prostu pominąć i przyznaję, że nawet naskrobałam testowo kilka rozdziałów, żeby zobaczyć czy to zadziała i sprawiło mi to sporą przyjemność. Rozdziały nie wyglądają najgorzej, przynajmniej teraz. Chciałabym dać im trochę czasu na poleżenie w przysłowiowej szufladzie i jeśli nadal będą dla mnie satysfakcjonujące, to Piekielny Kwiat dostanie ode mnie kolejną szansę.
Rozpoczynanie tej samej historii po raz 69163769 jest szaleństwem, ale za punkt honoru przyjęłam sobie zakończenie opowieści Makoto, Shuri, Shuuheia i Lucasa, i chciałabym, żeby to zakończenie miało trochę sensu. 
Mam tą świadomość, że mogłam kogoś rozczarować i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Uwierzcie mi, że jestem sama sobą rozczarowana. Dlatego tym razem postaram się doprowadzić sprawy do końca. Proszę jedynie o trochę więcej cierpliwości, jako że przy dwulatce czasu na pisanie jest niewiele.
Pozdrawiam gorąco i mam nadzieję do zobaczenia niedługo.

Komentarze

Prześlij komentarz